Bardziej przegadany niż zagrany, ale to wciąż dobra ekranizacja kiepskiej powieści. Starnone chciał opowiedzieć o tym, jak różnorodnie odbija się w nas, najbliższych sobie, akt zdrady, a twórcy tego filmu starali się odczarować banalność przekazu „Sznurówek”. Ojciec tłumaczy córce w pierwszej scenie, że zawsze trzeba mówić prawdę, przede wszystkim w domu. Są tego dramatyczne konsekwencje. Ale całość bardziej tragikomiczna, nieco więcej w tym emocji niż w książce, jednak całość tylko niezła – był potencjał na naprawdę przykuwający uwagę film, ale chyba nie został w pełni wykorzystany.
To "mówienie prawdy" to zwalanie na kogoś swoich problemów. W momencie, gdy mąż wyznał żonie zdradę, to wyglądało to tak, jakby sam umył ręce, a żonie wymazał g...em twarz. On już się wyczyścił, a teraz ona ma problem i wszystko zwalone na jej barki. Dla mnie ten mąż to taki "synuś mamusi" przyzwyczajony, by inni załatwiali za niego problemy. Film tylko niezły, ale scena dewastacji mieszkania przez rodzeństwo - bardzo wymowna. Czasami dla takiej jednej sceny warto obejrzeć cały film (słowa śp. Kałużyńskiego).
Dokładnie! Zgadzam się w pełni co do ostatniej sceny! Po 1/3 filmu byłam trochę rozczarowana i w pozycji: "no co się tu jeszcze może wydarzyć..." Świetne przeniesienie akcentów i oddanie głosu pomijanym zazwyczaj bohaterom takich dramatów...