Z tego scenariusza i obsady mogła powstać naprawdę świetna farsa, ale niestety bardzo
mocno odczuwalne jest, że to niezależna i niskobudżetowa produkcja. Zdjęcia i montaż
sprawiają wrażenie totalnej amatorszczyzny, każdą potencjalnie zabawną scenę zmieniając
w żenującą. Brakuje jakiejś płynności, nie odczuwa się lawiny katastrofalnych zdarzeń, a ich
kulminacji po prostu nie ma. Martin Freeman i Velibor Topic stający na rzęsach, by było
zabawnie, są jedynymi powodami, dla których można obejrzeć film.
Ostatecznie zamiast czarnej komedii mamy pokaz marnowania pomysłów i aktorskich
talentów. Bardzo szkoda.