Tytuł sugeruje, że akcja opowieści dzieje się w latach osiemdziesiątych. Tylko w pewnych scenach da się zauważyć, że próbowano to pokazać ale później już sobie to odpuszczono. Niestety Patty Jenkins okazała się być marnym reżyserem wyrobnikiem pozbawionym konkretnej wizji filmu jako całości. Do tego finał wyglądający jak typowe zakończenie romcomu lub reklama biżuterii zero wyczucia i umiejętności reżyserskich a zlecona praca zrobiona bez przekonania.
Reżyseria więc leży, scenariusz też jest kiepsko napisany. Zaczynamy od elementów z orgin story głównej bohaterki ale jaki jest w tym w ogóle cel? Przerabialiśmy już jej młodość po co w drugim filmie do tego wracać, jaki powód? No nic są ładne widoki, zaczyna się "na bogato" by było wiadome, że to film za 200 mln dolarów no ale napięcie siada i już nie wstaje niestety. Ten film to 2,5 godzinna katorga wypełniona pustymi scenami i nie chodzi o to, że to adaptacja komiksu to bez dodatkowych podekstow bardzo źle zrealizowany film pod kątem technicznym i obsada go nie broni. Gal Gadot jest tragiczna gdy przychodzi do podawania scen i wychodzą jej tylko sceny walki, których jest mało. Chemia między nią a Chrisem nie istnieje nie wierzę w uczucie pomiędzy granymi przez nich postaciami. Podają teksty od linijki ale oboje są przeciętnymi aktorami i sceny uczuciowe im nie wychodzą.