Film dobry, przede wszystkim muzycznie, bo fabuła jakoś mocno przypominała mi "Zakonnicę w przebraniu 2". Beyonce dobra, ale tu była jednym ze słabszych ogniw. Nie odmawiam jej talentu, ale akurat do gospel się średnio nadaje. Nie jest to Lauryn Hill. W związku z dzisiejszym dniem zaczęłam się zastanawiać czy gdyby wystąpiła tam Whitney.... Występ finałowy rozczarowujący niestety.
Prawie nic wspólnego z Zakonnicą w przebraniu 2 - bo tam chodziło o zespół zakonnic, a tu mieszany chór. Tam zespół zakonnic miał ratować szkołę klasztorną przewidzianą do likwidacji, a tu ukrytą wolą zmarłej ciotki była... przemiana swojego siostrzeńca pod pretekstem wygrania konkursu gospel. Co też nastąpiło. Młody porzucił reklamową korporację i plany związane z akcją mającą zwiększyć spożycie alkoholu... Każda czarnoskóra piosenkarka zazwyczaj zaczynała od kościelnych chórów kościelnych więc Beyonce prawie na pewno też. Może bardziej nadawałaby się Jennifer Hudson. :) Whitney chociaż królowa to trochę "za stara" jak dla siostrzeńca ciotki Sully. ;)