PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=868478}

Wieloryb

The Whale
7,2 54 386
ocen
7,2 10 1 54386
6,2 56
ocen krytyków
Wieloryb
powrót do forum filmu Wieloryb

Przypomniało mi się czemu nie przepadam za Aronofskym. Podobnie jak w Requiem dla snu postawił na tanie efekciarstwo i epatowanie cierpieniem. Poza Japonką nieco rozładowującą atmosferę, co rusz wspinamy się po coraz wyższym szczebelku drabiny smutku, cierpienia, rozpaczy. Cierpienie jest szokujące i efektowne jak to u tego reżysera - patrzcie, gruby jest taki gruby, że nie może się podnieść łóżka i dławi się kolejnym kawałkiem pizzy. Nie trafia ten sztych w twoje empatyczne serduszko? Dodajmy poruszającą muzykę jak z thrillera, żeby scena schylania się po kanapkę nabrała jeszcze więcej dramatyzmu. Całość podsumowana kiczowatym zakończeniem o tym, że jednak iskierka niezwyciężonego optymizmu bohatera rozpali ogień w skamieniałych sercach, a córka jednak nie wyjdzie na socjopatkę. Na koniec kiczowata scena śmierci/wniebowstąpienia (?) z "dramatycznym" marszem ku sercu własnej córki. Tanie bazowanie na skrajnych emocjach widza, epatowanie chujozą egzystencjalną i kiczowata, banalna "dająca nadzieję" peunta. Nie jestem wyzutym z uczyć psychopatą, ale ciężko się nabrać na te tanie zagrywki. Po linii najmniejszego oporu niestety.

Gra aktorów była okej. Wszystkich.

Hunter_Bidness

Chyba trochę spojlerujesz, ale to i tak nie ma znaczenia bo mam podobne przemyślenia na temat filmów Arronofsky'ego i tylko "Zapaśnik" mi się podobał. jakoś nie mam ochoty na kolejny kiczowaty feel good movie.

ocenił(a) film na 4
baxinski

Nie nazwałbym tego 'feel good movie'. Uważam, że można było zrobić z tego fajny komediodramat z podobnym przesłaniem. A tutaj mamy mniej więcej to co w Requiem... - kupczeniem cierpieniem i smutkiem, dołującym efekciarstwem, okraszonym pompatyczną muzyką i kiczowate zakończenie.

Co do spoilerowania, komunikat "Uwaga Spoiler! Ten temat może zawierać treści zdradzające fabułę" nie znalazł się w moim poście przez przypadek ;).

ocenił(a) film na 7
Hunter_Bidness

A nawet jakbyś nie dodał komunikatu, to i tak jest to portal do pisania o filmach. Więc jak komuś się nie podoba, to nie musi czytać, a nie wylewać żale o spojlery. Co za łby.

dzenero

jesteś cymbałem, nawet nie muszę tego argumentować bo sam to doskonale udowodniłeś swoim komentarzem xd

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
dzenero

Ale on ma rację, Ty naprawdę jesteś cymbałem jeśli uważasz, że można spoilerować bez ostrzeżenia bo to "portal do pisania o filmach". Nawet nie chce mi się tłumaczyć dlaczego bo to powinno być zrozumiałe dla każdego, kto ma IQ choć trochę większe niż średnio rozgarnięty orangutan. Także nie unoś się tak kolego, lepiej poucz się na sprawdzian do szkoły. :)

baxinski

ogladajac ten film lepiej nie jest. Ależ berta wyszla na potrzeby scenariusza. Ze mu sie chcialo tyle żreć dla roli

ocenił(a) film na 4
Hunter_Bidness

Couldn't agree more

Hunter_Bidness

Dużo celnych uwag, po, odsączeniu tanich chwytów w tym filmie nie zostaje nic. Może, gdybym do kina podchodził z większą naiwnością to by chwyciło, a jako żem urodzony frustrat to nie dało rady. Aronofsky to Michael Bay dramatu i to w tym złym sensie. Zamiast przesadzonych wybuchów i płonących wierzowców mamy użytego w tym samym celu przewalającego się po kwadracie pasibrzucha, tylko czekałem aż Brendan krzyknie, żeby mu przyprowadzili Hana Solo...

junior303

A rozmowa o spoilerach mnie w sumie rozbawiła, niesamowite, gościu się patologicznie obżerał i odwalił kitę, jakby nie umar byśmy mieli wspaniały fabularny twist a tak popsuliście komuś zabawę XD

ocenił(a) film na 8
Hunter_Bidness

No ale takie jest życie. Zarówno narkomanów i osób otyłych. Co z tego, że reżyser pokazuje i nakręca spirale cierpień, jak to sama prawda? Na siłę ma szukać innych rozwiązań, bo inaczej wyjdzie na to, że gra po łatwych strunach? Dla mnie szukanie problemu na siłę..

ocenił(a) film na 4
Tomanoooo

No właśnie to jest bzdura, że narkomania/choroba, to festiwal cierpień i nic poza tym. Ludzka psychika tak nie działa, bo by wszyscy szybko samobóje popełniali. Mózg sam szuka wesołych momentów, nawet u chorych na raka. To nie jest tak, że wszyscy tylko płaczą, cierpią i czekają na śmierć.

A reżyser właśnie wykorzystał to cierpienie, robił z niego wręcz spektakularne show, by chwytać widza i wywoływać u niego takie skrajne emocje. Dla mnie tani chwyt.

Mówię, jakby to lepiej wyważyć, wlać trochę innych emocji, zrobić z tego komediodramat, trochę się pośmiać z tej otyłości, a nie tylko szokować OJEJ JAKIE TO STRASZNE :O, to by było lepiej dla filmu i widza.

ocenił(a) film na 10
Hunter_Bidness

Masz kompletnie błędną wizję rzeczywistości wyobrażając sobie, że osoba czująca ból, duszności i inne dotkliwe fizyczne przypadłości włącznie z mocno ograniczającymi jej sprawność i zwyczajnie upokarzającymi, a do tego jeszcze dźwigająca niesamowity ciężar psychiczny, będzie mieć ochotę dowcipkować. Widać, że nigdy nie byłeś w ciężkim stanie ani nie miałeś kontaktu z osobą, która byłaby naprawdę ciężko chora. Pisanie o raku nie ma tu wielkiego sensu, bo rak ma różne oblicza. Sporo osób cierpiących na raka czuje się całkiem dobrze i nie cierpi tak jak inne osoby mające jakieś nawet i nie śmiertelne, ale dotkliwie choroby.

I jak można w ogóle wpaść na taki pomysł, by w poważnym dramacie śmiać się z otyłości? Ktoś kona na Twoich oczach, a Tobie zbiera się na żarciki? Mnie w realu widok mocno otyłej osoby zasmuca, robi mi się przykro i chciałabym, żeby poczuła się lepiej, bo widać po takich ludziach, że nie czują się zbyt dobrze. Widzę też, że zwykle taka osoba jest niepewna siebie i zawstydzona. A mówię o osobie nie konającej i jeszcze sprawnej. Nie rozumiem jak można śmiać się z cierpiącego człowieka. Kiedy widzisz kogoś zagubionego życiowo, chorego czy/i bezdomnego, to jest to dla Ciebie powód do śmiechu? Straszny obraz swojej osoby odmalowujesz.

Na pewno nie byłoby lepiej dla filmu ani dla dojrzałych widzów robić z poważnego dramatu jakąś komedię w stylu "Gruby i chudszy" czy płytki komediodramat. Rozumiem, że do części widzów może nie trafiać poważne skłaniające do myślenia kino, ale nie rozumiem po co takie osoby idą na film Aronofskiego. Być może to kwestia nominacji do Oscarów, przez które ludzie z ciekawości oglądają faworytów, choć w normalnych warunkach nie sięgnęliby po takie nie swoje klimaty.

ocenił(a) film na 8
Eleonora

Pomijajac juz,ze gl bohater zapewne cierpial rowniez na depresje,ten optymizm to zaslona dymna,czyli depresja wysokofunkcjonujaca.

ocenił(a) film na 10
aronn

Czy ten komentarz miał być na pewno w tym miejscu, bo nie za bardzo rozumiem dlaczego piszesz o optymizmie? Użytkownik wyżej pisał, że według niego przydałoby się trochę śmiania z otyłości, bo film jest według niego zbyt poważny, a to ma się nijak do optymizmu. Wiem, że będąc osobą poważnie chorą można mieć pewien dystans i od czasu do czasu zażartować ze swojego stanu, ale nie w takiej sytuacji kiedy ktoś jest totalnie załamany, czuje się upokorzony, dusi się, odczuwa ból, ma problemy z poruszaniem, odleżyny itd.

ocenił(a) film na 8
Eleonora

Deprezja z "usmiechem"tak zwana wysokofunkcjonujaca a nie ta,ze juz totalnie nie masz na nic sil.Polecam "Aftersun"o tym samym

ocenił(a) film na 10
aronn

Chętnie obejrzę "Aftersun", bo nie znam, ale nadal nie widzę związku z tym komentarzem tutaj, bo początkowo pisaliśmy o "Wielorybie", czyli filmie pokazującym kilka ostatnich dni życia Charliego, kiedy to już jest w stanie naprawdę bardzo ciężkim, więc sugestie tamtego użytkownika żeby zrobić z tego komediodramat i żeby widzowie mogli się trochę pośmiać z otyłości Charliego są i absurdalne, i wręcz niesmaczne.

A co do depresji, a i innych schorzeń czy ogólnie stanów psychicznych, to granice są dość płynne i kiedy w grę wchodzi bardzo ciężka choroba/stan/ somatyczna, niosąca za sobą ogrom cierpienia fizycznego, to trudno oczekiwać, że ktokolwiek nie będzie miał wtedy obniżonego nastoju, a wręcz i po prostu załamania. Wiele osób od razu mówi wtedy o depresji, a nie zawsze jest to depresja, bo depresją właściwie powinno się nazywać stan psychiczny będący odchyleniem od normy, kiedy to jednocześnie nie ma racjonalnych powodów (w życiu, nie np. w sensie zaburzonej chemii mózgu) do smutku, lęku, załamania itd. Specjalnie rozróżnia się czy dany spadek nastroju i ostrzejsze stany, są wynikiem tzw. problemów dnia codziennego, czy tak jakby biorą się znikąd i, przynajmniej teoretycznie, o prawdziwej depresji mówi się wtedy gdy zachodzi ta druga sytuacja. Bycie zdołowanym czy załamanym w obliczu prawdziwych problemów i w tym dotkliwej fizycznej choroby, jest prawidłową reakcją. Nie mówię, że nie rozpoznaje się i u takich osób depresji (czy raczej stanów depresyjnych), ale jednak jeśli prawidłowo się do tego podchodzi, to leczenie jest inne niż u osoby, która ma depresję kliniczną.

Swoją drogą jest też taka istna pułapka kiedy choruje się fizycznie, że lekarze często mając braki w umiejętnościach, bardzo lubią ukrywać swoją niewiedzę twierdząc, że problem pacjenta tkwi w głowie. Zwykle wmawiają podejście depresyjne i dają głupie rady w stylu, że pacjent poczuje się lepiej jak przestanie być taki depresyjny lu/i "czyms się zajmie" i że jego stan zależy od jego wyboru. Tyle, że oczywiście ciężko nie być zmartwionym i podłamanym kiedy człowiek tragicznie się czuje fizycznie, nie jest zdolny do normalnego życia, traci pracę itp. itd. I tu się pojawia taka pułapka, bo kiedy lekarze od chorób fizycznych kryjąc brak kompetencji przekierują pacjenta na konsultację psychologiczną, to jeśli pacjent przyzna, że jest podłamany (co jest normalną, zdrową reakcją), większość psychologów pójdzie na łatwiznę i rozpozna depresję, natomiast kiedy pacjent zacznie mówić np., że jest ciężko, ale wierzy, że i tak się polepsza, więc nie narzeka, to zwykle robiący wywiad psycholog uzna, że pacjent popada w samooszukiwanie się i w związku z tym też uzna go za mającego dolegliwości psychiczne. W ten sposób chory fizycznie pacjent bardzo rzadko dostaje pomoc dotyczącą jego schorzeń fizycznych, a leczenie wmawianych mu schorzeń psychicznych potrafi jeszcze pogorszyć jego stan i psychiczny, i fizyczny. Piszę to tak na marginesie, bo choć przez medycynę jest uznawany fakt tego, że schorzenie somatyczne, zwłaszcza silne, zawsze pociąga za sobą wystąpienie stanu psychopatologicznego, to realia są takie, że większość lekarzy od chorób somatycznych wymiguje się od ich leczenia wmawiając pacjentom, że wszelkie ich problemy wynikają z ich problemów psychicznych. Nawet gdy chodzi o mechaniczne urazy ciała, gdzie wydaje się aż niemożliwym pójście tą drogą, ale jednak lekarze potrafią ;)

A wracając do "Wieloryba", w nim mamy sytuację, że Charlie przeżywa wewnętrzny konflikt, nienawiść w stosunku do siebie, ogromne poczucie winy, poczucie, że zasługuje na ukaranie - to wszystko skutkuje jego popadnięciem w nadwagę i podświadomą chęcią unicestwienia się. Czyli i owszem, problem nie zaczął się od choroby ciała, ale też nie wynikł z depresji i leczenie depresji nie rozwiązałoby jego sytuacji.

ocenił(a) film na 8
Eleonora

No nie wiem.Ja nadal uwaźam,ze glowny bohater popadl w depresje,zajadal ja,zaniedbywal relacje z corkapozniej obrzydzenie do wlasnego ciala a wresźcie ciag ku autodestrukcji.Depreśja albo dystymia(czyli łagodna depresja) gdzie moze pochodzic od dwoch przyczyn, zaburzen produkcji neuroprzekaźników, takich, jak serotonina i noradrenalina, może też być dziedziczona lub psychologicznie np. przez wystąpienie bardzo stresującego wydarzenia, jak śmierć małżonka, rozwód, choroba itp.

ocenił(a) film na 10
aronn

Ja z kolei widzę tu bardziej skomplikowaną sytuacje związaną z dążeniem do autodestrukcji w następstwie tego, że nie mógł sobie poradzić z tym, że zniszczył zarówno swojego ukochanego jak i żonę i córkę. Tu by trzeba docierać do faktycznej przyczyny i pomóc mu przestać nienawidzić samego siebie. Tylko wtedy miałby jakieś szanse. Terapia nastawiona na depresję i podawanie antydepresantów nie rozwiążą tego typu sytuacji. Jeśli coś by tu miało pomóc, to psychoterapia w stylu Mindella, bo pomogłoby mu dotrzeć do faktycznego powodu dlaczego właśnie popadł w taką otyłość, a nie np. alkoholizm czy coś innego, a później dokonać transformacji.

ocenił(a) film na 9
Eleonora

Jeżeli chodzi o fakty to jakkolwiek jego byłą żonę mocno dotknęło jego odejście tak co do ukochanego to nie widzę w jaki sposób miałby go zniszczyć? Sytuacja Alana wynikała z odcięcia od wspólnoty, izolacji od czegoś co było dla niego bardzo ważne. Co prawda, Charlie na pewno obwiniał się za to, że mógł zrobić więcej, ale w ostatecznym rozrachunku jego winy w samobójstwie Alana, ja przynajmniej, nie widziałem. Jeżeli coś mi umyka to proszę o więcej szczegółów ;)

Z tym dążeniem do autodestrukcji to dorzucę swoje dwa grosze :) Pomimo tego że córka dosypała mu proszków nasennych do kanapki, jest opryskliwa i agresywna to jednak Charlie dostrzega w niej potencjał i ciągle powtarza, że jest niesamowita, jakby chciał żeby i ona w to uwierzyła. Co więcej, ciągle wszystkich przeprasza co moim zdaniem świadczy o tym, że z góry zakłada iż to on zrobił coś źle i nie chce nikogo urazić. Jest super uprzejmy dla wszystkich swoich gości i kursantów i tak naprawdę to, i tu jeżeli znowu coś przeoczyłem proszę o korektę, nie miałem wrażenia że komukolwiek się narzuca ze swoją otyłością czy żalem więc znowu możliwe iż uważa swoje problemy za mniej ważne. To wszystko z kolei może skutkowało tym, że dusił w sobie ból po stracie, niejako zajadając go żeby poczuć się lepiej, do tego stopnia, że już dłużej nie był w stanie wytrzymać i zwyczajnie chciał żeby to wszystko się skończyło.

Nie wiem, może to przez co przeszliśmy w życiu w jakiś sposób rzutuje na to jak odbieramy filmy? Widzę tu bardzo skrajne oceny z których sporą częścią mocno się nie zgadzam, ale każdy ma prawo do własnego punktu widzenia. Dla mnie to był piękny film, zmuszający do myślenia i zastanawiania nad własnym życiem i tym jak sobie radzimy z cierpieniem, stratą, sprawieniem komuś zawodu. O to też zdaje mi się chodzi w kinie dramatycznym, ale zdecydowanie nie jestem znawcą więc mogę się mylić ;) Oskar dla Pana Frasera w 100% zasłużony i dodam także iż role Ellie jak i Liz moim zdaniem super zagrane.

ocenił(a) film na 10
aronn

Obejrzałam "Aftersun" i szczerze mówiąc nie przypadł mi za bardzo do gustu, choć filmy poruszające tego rodzaju tematykę są zwykle ogromnie mi bliskie. Może dam mu jeszcze szansę i będę zwracać baczniejszą uwagę na migawki z czasu, gdy córka jest już dorosła. Niemniej jednak zadziwia mnie jak wiele niesamowicie pozytywnych komentarzy jest pod tym filmem, zwłaszcza, że zazwyczaj ludzie nie są zbyt powszechnie otwarci na subtelniejsze emocjonalne oddziaływanie kina. Obrazy traktujące o jakichś problemach psychicznych czy po prostu wrażliwych bohaterach, są zwykle nisko oceniane, bo niewiele osób je rozumie czy raczej odczuwa. Z drugiej strony film jest w stylu festiwalowym, który ostatnio jest chyba mocno lubianym i może poniekąd stąd został tak dobrze przyjęty.

Wracając jednak do sedna, to nie widzę za bardzo sensu w zestawianiu tych dwóch filmów. W "Aftersun" mamy klasyczną depresję bez żadnej choroby fizycznej, w dodatku wysoko funkcjonującą. W "Wielorybie" mamy bohatera w tragicznym stanie zarówno fizycznym jak i psychicznym. Ciężko tu oddzielić jedno od drugiego, a dla fatalnego stanu psychicznego istnieją u niego realne powody (związane z jego stanem fizycznym, ale nie tylko), więc bycie załamanym nie jest tu nienormalną reakcją. Zgadzam się oczywiście, że bez problemów natury psychologicznej nikt nie utyje do takich rozmiarów, ale uznawanie, że wszystko zaczęło się od depresji uważam za mylące uproszczenie. Ale oczywiście każdy ma prawo do własnej oceny i odczuć. Nie musimy się we wszystkim zgadzać.

Swoją drogą przy "Aftersun" jest kategoria "dramat, komedia", choć nie ma tam nawet jednej sceny choćby lekko komediowej. Dziwne.

ocenił(a) film na 4
Eleonora

"Widać, że nigdy nie byłeś w ciężkim stanie ani nie miałeś kontaktu z osobą, która byłaby naprawdę ciężko chora. "

Skoro wszystko o mnie wiesz, to nie mam nawet potrzeby odpisywać, bo i tak wiesz lepiej, co przeżyłem, co myślę i co uważam.

Dalszych dyrdymałów na temat tego jaki straszny obraz sobą maluję, czytać też nie zamierzam. Wszak też wiesz lepiej. Film widać zrobiony pod ciebie i tobie podobnych rozemocjonowanych istot, ulegających tanim szantażom emocjonalnym reżysera, bez krzty refleksji.

W sumie wszystko co chciałem przekazać nt. tego filmu już i tak przekazałem. Pozdro!

ocenił(a) film na 10
Hunter_Bidness

Odniosłam się do wąskiego zagadnienia, o stosunku do którego sam pisałeś, a dla Ciebie to jest nagle wszystko? "Trochę" histeryzujesz.

Faktem jest, że kiedy człowiek jest w bardzo ciężkim stanie fizycznym i do tego też załamany psychicznie, to nie ma ochoty na dowcipy, natomiast jeśli Ty piszesz, że chętnie byś się tu pośmiał z otyłości konającej osoby, to sam siebie najlepiej w ten sposób przedstawiasz i nie możesz mieć o to do mnie pretensji.

Piszesz o rozemocjonowaniu i braku refleksji u mnie? Przecież to był Twój, a nie mój, zarzut, że film jest zbyt ciężki emocjonalnie i nic poza tym nie reprezentuje. Ja ten film emocjonalnie udźwignęłam i we mnie wzbudził on wiele przemyśleń, więc raczej więcej niż krztę refleksji.
I jeszcze ten Twój pomysł, że film miałby być robiony pod widzów, którzy odbiorą go tak jak Ty, czyli im się nie spodoba. Przecież to kompletnie nielogiczne.

ocenił(a) film na 4
Eleonora

Nie umiesz czytać ze zrozumieniem? Czepiłaś się tego śmiania z otyłości, potraktowałaś zbyt dosłownie, zamiast zwrócić uwagę na szerszy kontekst mojej wypowiedzi, po czym zaczęłaś tanie psychologizowanie na mój temat. A to tylko film. Zrozum, że nie każdy musi podzielać twój zachwyt. Inaczej bym rozłożył akcenty, inaczej bym to zbalansował. Trochę humoru wynikającego z sytuacji nie musi być od razu szyderczym i złośliwym obśmiewaniem otyłości. A tutaj jest robienie tandetnego show z cierpienia i najtańsza próba gry na emocjach. Po prostu jestem bardziej wymagającym widzem, żeby to kupić i BEZREFLEKSYJNIE się tym przejąć. Zamiast się wczuć w historię, bardziej widziałem reżysera, któremu chciałem powiedzieć "I see what you did there”.

ocenił(a) film na 10
Hunter_Bidness

Napisałeś, cytuję: "to jest bzdura, że narkomania/choroba, to festiwal cierpień i nic poza tym. Ludzka psychika tak nie działa"

Przecież bzdurą to jest akurat to, co Ty sam piszesz. Jeśli ktoś ma depresję lub/i jakąś fizycznie bardzo dotkliwą chorobę sprawiającą, że naprawdę mocno cały czas cierpi, to bez problemu obserwując tydzień a i miesiąc(e) jego życia, nie znajdziesz w tym okresie żadnych zabawnych momentów. Omawiany film przedstawia kilka dni tuż przed śmiercią.

Natomiast Ty piszesz, cytuję: "jakby to lepiej wyważyć, wlać trochę innych emocji, zrobić z tego komediodramat, trochę się pośmiać z tej otyłości (...), to by było lepiej dla filmu i widza."

Na dokładkę teraz twierdzisz, że nie pisałeś o śmianiu się z otyłości...

Zrozum, jeśli film przedstawia historię stricte dramatyczną, to po co na siłę wciskać w nią jakiś humor, który sprawi, że całość wypadnie sztucznie, prymitywnie i nierealistycznie? O wywołaniu głębszych przemyśleń w ogóle można by zapomnieć.

I powtórzę, stawiasz filmowi zarzut, że zbyt silnie gra na emocjach, i że jest zrobiony pod widzów, którzy są skłonni przyjąć ten emocjonalny atak, "BEZREFLEKSYJNIE się przejąć", czyli sugerujesz, że widzowie do których film trafił lubią się tak emocjonalnie, że tak powiem, wytargać i tyle tylko im wystarcza by film wysoko ocenić, nie potrzebują żadnej głębi, nic, wystarczy to rozemocjonowanie. Na jakiej podstawie to piszesz? Nie wiadomo, ale można by sądzić, że na podstawie swoich odczuć, zwłaszcza, że jednocześnie stwierdzasz, że Ty jako widz wymagający (lol), nie byłeś w stanie się przez te emocje na Ciebie walące z ekranu, wczuć w historię, co ma chyba tłumaczyć dlaczego nic więcej poza emocjami z seansu nie wyniosłeś.

Podsumowując, przedstawiasz swoje subiektywne odczucia i wyobrażenia jako prawdy objawione i wypowiadasz się za ludzi co do tego, co oni czują, jak co odbierają czy przeżywają, a kiedy ktoś usiłuje sprostować Twoje błędne wywody zaczynasz histeryzować, że niby jesteś personalnie atakowany.

ocenił(a) film na 2
Eleonora

Osobiście nie zgadzam się z tym, że to poważny dramat. Porusza on wszystkie tematy, ale nie najważniejszy i który aż kole w oczy. Jest na to takie ładne pasujące angielskie określenie "elephant in the room". Główny bohater jest uzależniony od jedzenia, on je kompulsywnie jest to nawet ładnie pokazane w filmie. Owszem może to mieć podstawy w samotności czy depresji. Natomiast leczenie objawowe zwłaszcza w tym przypadku pomaga leczyć chorobę główną. To co jemy niesamowicie wpływa na nasz mózg, zmienia się skład bakteri itd. Kompulsywne jedzenie jest chorobą a główny bohater wybiera zajedzenie się na śmierć. Azjatka tylko coś o szpitalu wspomina. Nic o diecie, wszyscy akceptują jego samobójstwo. To już wolę film "Wielkie żarcie", przynajmniej było na wesoło i nie udawało czegoś czym nie jest.

ocenił(a) film na 10
szm_2

No bo właśnie o to chodzi, że to nie jest film o otyłości jako takiej, a Ty byś chciał żeby o niej traktował, czyli żeby jego tematem było co innego niż jest. Według Ciebie najważniejszym jest tu skutek - otyłość, według kogoś innego może być ważniejszym to, co doprowadziło do tego skutku albo/i jak dana osoba zachowa się w obliczu danego stanu (na który nie składa się wyłącznie owa otyłość). Ogólnie po prostu można przykładać wagę do wielu innych rzeczy niż otyłość głównego bohatera. Można też mieć różny stosunek do śmierci jak i tego, co świadczy o wartości życia.

Film z założenia nie ma traktować o leczeniu otyłości, ale jesli już o tym piszemy, to nikt bez poważnych problemów psychologicznych nie doprowadzi się do takiego stanu. Leczenie ludzi w takich sytuacjach jest bardzo trudne. Jeśli ktoś dużo je, bo lubi, jest o wiele łatwiej, ale i w takim przypadku nawet, gdy jest chęć chudnięcia, jakaś motywacja, jakaś wizja życia później dająca nadzieję, to i tak wielu osobom się nie udaje. Tak samo jak z anoreksji wielu osobom nie udaje się wyjść. Nie wystarczy tylko wymuszać na kimś by mniej lub więcej jadł.

Tak czy inaczej mamy bohatera w sytuacji końcowej. On akurat wyniszczył się w ten sposób, ktoś inny mógłby w inny, np. przez alkoholizm. W tym konkretnym momencie jego życia istotne jest to, co jeszcze może się zdarzyć właśnie na samym jego końcu. Żadne leczenie nie jest już przecież możliwe w takim stanie, więc nawet nie byłoby jak zrobić o tym filmu. Niemniej jednak Ty widzisz tylko grubasa, który po prostu umiera i odbierasz to za jego całkowitą porażkę, bo za jego najważniejszy problem uważałeś jedzenie. Ja widzę przemiany, jakie dokonały się w Charliem i Ellie, i widzę wartość jego życia, doceniam doświadczenia i wynikający z nich rozwój (składa się na to także jego życie przed otyłością, cały ciąg wydarzeń, decyzji, przemyśleń, wniosków z doświadczeń). Film nie kończy się dla mnie porażką, a happy endem.

Osobiście nie mam problemu z otyłością czy nadwagą, jednak tematyka autodestrukcji jest mi bliska i film wywołał u mnie wiele przemyśleń i szereg rzeczy uświadomił. Dlatego uważam, że zależy od specyfiki widza, jego doświadczeń, zainteresowań, w jakimś stopniu też wiedzy jak i podejścia do priorytetów w życiu, na ile treść tego filmu z nim koresponduje i co na ile jest w stanie w tym filmie zobaczyć, i z niego wynieść.
Absolutnie nie chodzi o to, że ktoś, kto nisko go ocenia jest jakiś gorszy czy głupszy. Po prostu jesteśmy różni.
Niemniej jednak na pewno jest to film poważny, bo jego tematyka jest poważna i nie mu tu żadnego humoru. Co do tego nie widzę jak można polemizować.

Hunter_Bidness

"Gra aktorów była okej. Wszystkich". No właśnie, dla mnie jest to najlepszy film Aronowskyego. Zasadniczo we wszystkim masz rację, a jednak ta postać jest tak przepięknie zagrana przez Frasera, że zwyczajnie mnie to kupiło. Tyle.

ocenił(a) film na 3
Hunter_Bidness

niestety ale sie zgodzie- porno. Ale baby ryczały...

filister

"Baby ryczały" , bo takie było założenie reżysera: sposób prowadzenia aktorów "na wysokim c" i manipulowanie emocjami. Czy po wyjściu z kina pozostały emocje? Nie pozostały. Pozostało poczucie wykorzystania tematu w sposób kiczowaty i infantylny. Szkoda, bo poczucie winy i matnia uzależnienia to jeden z większych tematów psychologicznych, może doczeka się dobrej realizacji.

ocenił(a) film na 3
sabinka707

ma Pani (zapewne) rację...

ocenił(a) film na 9
Hunter_Bidness

o co chodzi z ta Japonką? gdzie tam była Japonka jakaś?

ocenił(a) film na 9
pinang

Tam był garstka aktorów, a więc trudno nie zauważyć...

Ewiatko

to główny bohater wszystkich nie zasłaniał?

ocenił(a) film na 9
_B_a_r_t_

Ha ha ha...

ocenił(a) film na 8
Hunter_Bidness

Jesli Requiem dla snu jest efekciarski to nie mam wiecej pytan :D

ocenił(a) film na 4
aronn

Lol jeden z najbardziej efekciarskich filmów ever. Chyba, że efekciarstwo kojarzy Ci się tylko z efektami specjalnymi...

ocenił(a) film na 2
Hunter_Bidness

Bardzo dobrze napisane.

ocenił(a) film na 1
Hunter_Bidness

Gra aktorów ok? Każdy z tych aktorasów drewniany jak Rasiak. Dopełniają idealnie ten słaby obraz.

ocenił(a) film na 7
Hunter_Bidness

jakby odciąć ostatnie 5 minut, film byłby dobry

ocenił(a) film na 4
Hunter_Bidness

Aronofsky uwielbia się tarzać w swoich chorych fantazjach, więc nic dziwnego, że jego skrajne pomysły zaczynają wszystkich uwierać.

ocenił(a) film na 3
Hunter_Bidness

Tak. Jedyny plus to że jest antypromocją wszystkich decyzji życiowych i wartości głównego bohatera.

ocenił(a) film na 7
Hunter_Bidness

Chyba nie byłeś nigdy w uzależnieniu, tego cierpienia, tak należy to pokazać i nie rozumiesz że ta ostatnia scena to interpretacja tego co czuje bohater

ocenił(a) film na 7
Hunter_Bidness

A gdzie Ty nie masz pornografii? Każdy wali/walił/walić będzie do porno. Życie

ocenił(a) film na 10
Hunter_Bidness

Stan otyłego był pokazany jeszcze OGLĘDNIE i bez drastycznych szczegółów..Nie widziałeś serii "Historie wielkiej wagi" na TLC;serii wielu filmów o wspaniałym amerykańskim chirurgu,robiącym operacje bariatryczne zmniejszenia żoładka-by uratować tych ludzi,nawet ponad 400-kilogramowych,których trzeba przewozić specjalnie dostosowanymi karetkami do Houston,by nie zmarli w podróży!Walka;przeżeranie się;zajadanie emocji-bardzo wielu z tych ludzi przeżyło traumę w dzieciństwie,przeważnie było molestowanych-i jedząc-"czuli się lepiej"..Bohater filmu też,kompulsywnie zajadał swoją traumę i stał się tym,czym się stał.. To film..wstrząsający;mnie bardzo poruszył,zresztą gra Fraser'a i reszty-była koncertowa!To nie tylko historia niemocy przez otyłość;w środku istnieje wielki,bogaty umysł,intelekt i dobre serce! W tle-historia z jego życia,którą nie miał się co chwalić,jednak o córce myślał całe życie,myśląc o jej przyszłości..Nie wiem,czego się czepiasz tego filmu!ZAGRANY WYBITNIE!Nie przekombinowany! To chyba ..znamię naszych czasów,że..od uczuciowości i wzruszeń;w ogóle od ludzkich uczuć-młode pokolenie ogania się,jak on męczącej,zbednej muchy..O twój komentarz o tym świadczy!Zapewne..także nie potrafisz już współczuć..

Hunter_Bidness

to nastepnym razem niech Ci sie przopomni przed seansem, a nie juz po tym jak dostaniesz rozwolnienia w calym internecie

Hunter_Bidness

Nie napiszę że po prostu brak Ci empatii, bo cię nie znam ale to co napisałeś to przepis jak wyzbyć się empatii.

ocenił(a) film na 3
Hunter_Bidness

Najlepszy cytat z filmu jak córka mówi mu że nawet bez tego bebzona byłby oblechny bo ja zostawil jak miala 8 lat zeby bzyknac studenta. Miala 100% racji.

Hunter_Bidness

Zgadzam się w 100 procentach z Twoim komentarzem.

Hunter_Bidness

Chujoza to twój komentarz. Dzięki za spojlery.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones