Makabryczna satyra na środowiska artystyczne. Roger Corman przedstawia wisielczą opowiastkę o kelnerze (Dick Miller), którego pragnienie dołączenia do elit jest tak silne, ze gotów jest posunąć się do zbrodni.
"A Bucket of Blood" pod wieloma względami przywodzi na myśl późniejszy o rok "Little Shop of Horrors": znajdziemy tutaj podobne wyczucie groteski oraz wywrotowo czarny humor. W tym przypadku jednak, Corman nie ucieka się do fantazji, a zręcznie naigrywa z bitników i wszelkiej maści samozwańczych "artystów", udowadniając, że co, jak co, ale pretensjonalność pewnych grup społecznych pozostaje niezmienna (dziś wszak mamy hipsterów, okutanych w szale artystów-gejów brylujących na imprezach karaoke, performerów i rozimprowizowane teatrzyki od siedmiu boleści). Co istotne, "Bucket" zachowuje nade wszystko grindhouse'owy rozsądek, nie pławi się bez umiaru w szyderstwie, na pierwszym miejscu stawiając dobrą zabawę. Ku przestrodze z dużym przymrużeniem oka.