Mnie ten dokument bardzo poruszył. Whitney to niewątpliwie wielka gwiazda o wspaniałym głosie. Miała wszystko i wszystko zostało zmarnowane. Obwiniam o to jej otoczenie i męża, którzy widzieli problem, ale nie chcieli jej pomóc, aby przypadkiem nie wyschło źródełko ich utrzymania. Stoczyła się na samo dno. Ostatnie sceny, gdzie była już wyniszczona przez narkotyki i nie potrafiła nawet zaśpiewać, są wręcz przerażające. Nie zdawałam sobie sprawy w jak złej formie była u kresu swego życia. Przykro było na to wszystko patrzeć...