Tak poprawnie zrealizowany, ale dłuży się i nuży, nie odkrywa niczego, czego byśmy nie wiedzieli wcześniej o pięknej, utalentowanej, ale tragicznej Whitney, a i samo życie gwiazdy okazuje się niespecjalnie ciekawe. Porównania z biografią "Amy" nasuwają się same, ale "Whitney" w tych porównaniach oczywiście traci. Do telewizji w sam raz, w kinie to trochę strata czasu.
Mam wrażenie, ze żartem to napisałeś. Nie odkrywa nic nowego? Interesuje się Whitney od ponad 15 lat i wątki z molestowaniem nigdy nie ujrzały światła dziennego (nawet jej matka nie wiedziala) jak i to, ze Whit już od 16 roku życia ćpała. Ten dokument jest majstersztykiem gdzie każde słowo i klatka jest w precyzyjnym miejscu aby stworzyć na koniec całość. Co więcej, to nie jest prosty film dla przeciętnego widza. Zostawia wiele do myślenia i analizowania aby samemu odpowiedzieć na pytanie: dlaczego Whitney cierpiała.
bardzo dobrze to ujelas. zgadzam się z Twoją opinią. Ja interesuje się Whitney od prawie 25 lat i mam takie same odczucia.