"jakim prawem zmieniono zakończenie??" - a wiesz co to jest propaganda służąca amerykańskim siłom zbrojnym. Reżyser stracił twarz tym filmem - a szkoda, bo miał na swoim koncie jakiś dorobek....

A może film tylko poszedł krok dalej. W książce mamy otwarte zakończenie. Zatem to jedna z ewentualności. Nie jest wcale oczywisty happy end. Spotkali się, bo bohaterka jednak straciła męża albo została z mężem, ale nie umiała odrzucić dawnej miłości albo zostawiła go, gdy już wyzdrowiał albo... W książce było tyle zakończeń, ilu czytelników, w filmie poniekąd też.

Och strasznie naiwny. Zresztą film nie tylko miał być "ku pokrzepieniu biednych amerykańskich serduszek" też pewnie takie lukrowane zakończenie miało służyć większemu sukcesu producentom tego filmu. Jedno drugiego nie wyklucza a wręcz jest synergia. Ja żałuję, że poświęciłem tych około 2h na ten film. Wniosek: trzeba jeszcze bardziej zaostrzyć selekcje.

W filmie dla głównych bohaterów happy end jest przecież zdecydowanie oczywisty, spotkali się i wiadomo czego można spodziewać się co z nimi dalej. Oczywiście gorzej jest z tym gościem, który zmarł, tutaj miłego końca nie było.

no wlasnie usmiechneli sie do siebie to znaczy ze cos jeszcze bylo miedzy nimi

popieram

prawidłowo się skończyło. Chodziło o morał taki, że jak dasz kobiecie całą swoją kasę (nieważne na co, ale w tym przypadku chodziło o środki na leczenie jej nowego gacha) to mooooooże będziecie razem buhahahaha. Taka teraz moda w popkulturze nastała i bardzo wielu znajdzie się takich, którzy po zdradzie kobiety jeszcze z uśmiechem na ustach oddadzą jej swój szmal licząc na związek. To się właśnie bierze z tego typu filmów i niektórych komedii romantycznych. Ma to nawet swoją nazwę: białorycerze.

kciuk w górę

Zgadza się, mądrze napisane....