Byłem, widziałem (co ciekawe, przy zerowej promocji - w kinie pełna sala w środku tygodnia w środku dnia) i, moim zdaniem, warto :)

Na film można patrzeć z trzech stron.

Po pierwsze - od strony warsztatowo-filmowej. Z tej perspektywy jest to niezbyt wybitne, ale przyzwoite kino. Akcja rozgrywa się w burzliwym okresie, mamy ciekawą perspektywę (trochę odwrócone standardowe role dobrzy-źli), fabuła jest ciekawa, a całość jest nieźle zagrana. Widać trochę braki budżetowe (no, sceny batalistyczne to słabiutko, raczej pominięto bitwy). Można się przyczepić tempa i rytmu (zwłaszcza jakoś brakowało mi wyraźnego punktu kulminacyjnego) itp., ale całość ogląda się przyjemnie i z zainteresowaniem. Nie jest to zdecydowanie arcydzieło, ale na pewno ciekawy i w sumie fajny film.

Z drugiej strony - mamy, moim zdaniem, poruszającą historię. Straceńcza walka przeciwko "wichrom historii", po mocno nieoczywistej stronie. I to stronie, której perspektywa bywa generalnie pomijana. Sporo tragedii, wzniosłych chwil i dramatycznych gestów. Co kto lubi, ale jeżeli mamy w sobie iskierkę romantyka - historia i losy bohaterów (a w zasadzie głównego) może chwycić za serce. Zwłaszcza dla tych osób, które mają w sobie iskierkę pociągu do romantycznego powstańca-straceńca, walczącego dla wzniosłej, ale przegranej sprawy ;)

No, i trzecia warstwa - polityczna. Tutaj zdecydowanie opinie mogą być spolaryzowane, ale nie da się ukryć, że film ma mocny wydźwięk i określony przekaz, zakładam, że osobom o lewicowych poglądach raczej nie przypadnie do gustu ;) Co nie zmienia faktu, że jak ktoś lubi wsadzanie kija w mrowisko i rozpalanie dyskusji z mocno nieoczywistej (przynajmniej w "dzisiejszych czasach") perspektywy - to zdecydowanie będzie to dobra rozrywka intelektualna. W końcu jak często słyszy się krytykę, że "Wielka Rewolucja Francuska", to nie takie same kwiatki i słodycze? ;)

Podsumowując: ciekawa rzecz, szału nie ma, ale, moim zdaniem, warto.