Jestem fanem horroru i filmów Wesa - ale WAMPIR W BROOKLYNIE to raczej nieporozumienie. Czemu? Bo w założeniu ma to był brawurowe połączenie komedii i horroru.Niestety film nie jest ani straszny, ani śmieszny.To kino raczej nudne i przewidywalne. Craven usilnie stara się podtrzymywać nastrój grozy - ale nadużywa tanich chwytów typu wszechobecna mgła i potworna facjata wampira.W tej produkcji one nie działają. Owego strasznego wampira odgrywa Eddie Murphy - ale jakoś to też mu raczej nie idzie.Gdy próbuje być straszny jego aktorstwo prezentuje się dość topornie, a kiedy próbuje rozśmieszyć publiczność to jakoś mało w nim błysku. Reżyser miał na planie zdolną Angele Bassett - i do monetu w którym staje się wampirzycą gra nawet nieźle - ale potem jej wysiłki wyglądają heroikomicznie! Niezłe aktorstwo prezentują "gwiazdy" drugiego planu min. Kadeem Harrison (on tylko jest tu śmieszny!) oraz Allen Payne. dobrze ,że Craven rok wcześniej zrobił Nowy Koszmar, a w 1996 roku stworzył KRZYK - bo skłonny bym był pomyśleć,iż w 90-ych latach opuściły go wszelkie siły witalne! Wes nie poradził sobie z klasycznym monsterm jakim jest wampir, a 10 lat później spartolił film o wilkołakach.Nie radzi on sobie z postaciami z panteonu "dawnego" horroru - niech lepiej pozostanie przy pełnych adrenaliny thrillerach, dramatach oraz krwawych filmach gore. Nie polecam WAmpira W Brooklynie.