Film był niezły (6/10).

Co do oceny postaci - zgadzam się w 100%.
Zdjęcia świetne. Zbudowały wraz z muzyką (która w oderwaniu od filmu obrazu by mi się nie podobała) bardzo fajny klimat.

Sceny strzelanin podobały mi się (mimo, że oczywiście pewnie nawet nie miały być w najmniejszym stopniu wiarygodne).

Po połowie walczyłem już ze snem. Chciałem przełożyć oglądanie na inny dzień, ostatecznie obejrzałem do końca.

Fakt, że ostatnio jestem notorycznie zmordowany i sypiam po kilka godzin dziennie może miał tu jakiś wpływ.

Mimo wszystko - jeden z najsłabszych (= najmniej podobających mi się) filmów Wonga.

Mnie również jakoś nie podszedł ten film, chociaż przyznam, że trochę zaciekawił, szczególnie wątek zabójcy i jego agentki. Ta oryginalna praca kamery z jednej strony przeszkadzała mi ale jakoś bardziej realistycznie to wyszło dzięki temu. Ogólnie ten film kojarzy mi się z Amores Perros zrobionym przez Inarritu - również więcej niż jeden wątek i podobna praca kamery. No ale film Hiszpana o wiele lepszy.

Oczywiście te filmy nie mają ze sobą niemal nic wspólnego. Upadłe anioły są znacznie lepsze, a Inarritu nie jest Hiszpanem. Dzięki, cześć.

Mi tam podszedł, nawet bardzo.;)

Mnie w sumie też nie podszedł. Spodziewałam się czegoś lepszego, a tu niestety... mimo że jestem fanką kina azjatyckiego (zwłaszcza z Hong-Kongu), na tym filmie się wynudziłam. Mimo że tematyka filmu nie była najgorsza, to z realizacją moim zdaniem już gorzej. Powolne, wręcz przeciągane do maksimum sceny, do tego nieco dziwny, momentami aż denerwujący wątek właśnie tego niemego chłopaka, sprzedawcy lodów. Tak naprawdę jedyne co mi się podobało w tym filmie, to wątek zabójcy. Nic więcej. A to jednak trochę za mało. Ogólnie nie polecam, jeśli chodzi o moje odczucia- strata czasu.

Mam podobne wrażenie. Liczyłem na coś znacznie lepszego, a film okazał się irytujący.