No meczenie było żenujące. Kościukiewicz niestety wcale mnie nie przekonał. Słaby ten angielski. Po śląsku brzmiał naturalnie, po angielsku bardzo sztucznie. Słaby scenariusz. Zdjęcia i muzyka spoko, ale zupełnie brakło spójności i magii. No i ładniutka Greczynka rzucająca się na śmierdzącego, nie mytego od kilku dni śmierdusa. Coś tu nie gra :/

Jakie tam kto ma gusta to nie wiem :) ale ogólnie za wątek romansowy złamanego grosza bym nie dała ;)

Akurat języka angielskiego bym się nie czepiał. Śląski dla postaci był językiem ojczystym, a angielski wyuczonym, więc brzmiało właśnie naturalnie. Gdyby Andrzej zaczął mówić perfekcyjnym angielskim z brytyjskim akcentem, to by właśnie brzmiało sztucznie.

Zgadza się. Jeżeli zatrudniasz aktorów z angielskim jako językiem obcym do roli osoby, dla której też to jest obcy język, to fakt że ten angielski jest taki sobie nie stanowi problemu - to wałśnie brzmi wiarygodnie. Wyjątkiem byłaby sytuacja gdyby bohater musiał ze względu na fabułę posługiwać się perfekcyjnie językiem obcym, ale tu tak nie jest, bohater trafia za granicę przypadkowo, angielskim się posługuje, zna go przeciętnie, użytkowo.

Gdyby on chociaż był faktycznie przystojny.