No nie... Romantyczne oczekiwanie na tajemniczego ukochanego na karuzeli? Przy tłumach osób?
Troszkę tu twórcy - i autor książki - popłynęli. I nie jest ta scena w żaden sposób problematyzowana, nie widać, by puszczano tu oko do widza. Sam bohater nie czuje wiochy, raczej w podniosłym nastroju czeka. Vhyba miało wyjść romantycznie.
Nie no, w książce Simon siedzi bodajże na trybunach podczas meczu i Bram obok niego siada, nikt tego nie widzi.
O, dzięki.
Oczywiście książki nie czytałem; założyłem, że po prostu w tak ważnej scenie jak kulminacja twórcy postąpili po myśi autora. Skoro jest tak, jak piszesz, to cały ten średnio udany finał idzie na ich konto i biorą za ten błąd odpowiedzialność.
Szkoda, bo przecież były w tym filmie wcześniej sceny bardzo ujmujące, prawdziwe, dobrze zagrane. Finał zaś... cringe, jak to mówią młodzi.
Zgadzam się:)!!
Film - ogólnie przyjemnie mi się oglądało - choć od początku cukrowość i naiwność była dość wysoka.
Ale skoro to komedia romantyczna - to byłam gotowa na dość dużą warstwę lukru!
Natomiast finał - to całkowite nieporozumienie.
Gdyby chociaż ten Bram - po prostu usiadł obok głównego bohatera - przy pierwszym okrążeniu karuzeli - to ok. Ale ten czekał - ile - kilkanaście okrążeń - a ten Simon tam wirował cały wieczór!!!
Po drugie - Simon - niby taki wrażliwy - a zmusił swojego Blue - by ten się ujawnił - i to przed wszystkimi, od razu, na karuzeli, itp. Trochę mało to delikatne.
Wreszcie - osobiście - nawet w filmach hetero - nie przepadam za scenami - kiedy główny bohater/bohaterka wyznają miłość w obecności świadków - zupełnie tak, jakby nie mogli zdecydować się na trochę prywatności. Moim zdaniem - takiemu "show" - tj. publicznym oświadczynom, publicznym pocałunkom - zawsze towarzyszy brak delikatności i subtelności. Ale to kwestia gustu.
A wyżej jeszcze czytam - że w książce zrobili to normalnie!!! Czyli Bram - poszedł na spotkanie z Simonem zupełnie normalnie i naturalnie! Przecież taka scena - w takcie meczu - kiedy nikt dookoła nie wie, co się dzieje - a dwóch bohaterów jest po prostu szczęśliwych - tak - to byłaby światna scena!!!
No właśnie, skoro książka zrobiła to lepiej, subtelniej, to tym bardziej twórcy powinni to uszanować. A oni zorbili coming out na 200%, i to jeszcze na karuzeli - zarąbiście wysokiej, by kazdy widział. KAŻDY!
Ostatecznie film jest i tak dobry. Świetne sceny z rodzicami itp.
Dla mnie nie finał jest tutaj największą bolączką tylko idiotyczne zachowanie bohatera po szantażu. No sorry, tego co zaczął potem robić nie usprawiedliwia. Nie wiem czy było to tylko krańcowe chamstwo czy chamstwo połączone z totalną głupotą (tzn czy mu się wydawało, że naprawdę jego znajomi mieli takie skłonności jakie mieli).
Podchodziłem do filmu z niepewnością, z racji, że tematyka homoseksualna na Filmwebie czy innych tego typu stronach, prawie zawsze jest o te 2-3 gwiazdki wyżej oceniona, niż jakość filmu (przynajmniej wedle mojego kryterium oceniania).
Miło się zaskoczyłem, bo "Love, Simon" oglądało się dobrze, mimo prostoty i przewidywalności oraz pokazania cukierkowych postaci, scen, całego świata, natomiast końcówka, tak jak napisałeś..
Gorszym rozwiązaniem, byłoby tylko zakończenie stosowane w wielu filmach kręconych w latach 80/90, gdzie niezależnie co się dzieje, po wszystkim poszliby na kawę.
Miałem oceniać na 7, ostatnie 10-15 minut, obniża jednak notę do 6.
Jak oglądałam to faktycznie taki trochę cringe, ale mimo wszystko scena była urocza. Może twórcy chcieli pokazać, że faktycznie wychodzi z szafy i nie wstydzi się tego jaki jest i co czuje. Nie uważam, żeby to było jakieś przekoloryzowane.
Moim zdaniem po pierwsze wyszła z tego filmu "amerykańskość" - trudno czegoś innego się spodziewać po tego typu filmach tej produkcji. Zakończenie zawsze będzie w tym tonie w mainstreamowym kinie.
Po drugie, Simon zyskał pozytywną popularność i tłum nie zebrał się, by go wyśmiać lub "z ciekawości, bo sensacja", a bardziej po to, by mu kibicować i być świadkiem happy endingu dlakogoś, komu teraz wszyscy dobrze życzyli. A pamiętajmy, że Blue też był w swoim Jaquesie zakochany, o czym marzyć więcej jak o widowiskowym zejściu się? ;-) Podobnie jak niektóre dziewczyny uwielbiają te publiczne oświadczyny. ;)
Chociaż też nie rozumiem, dlaczego Blue kazał mu tak długo czekać jak debil na tym kole.
Ech, nie wiem już. Może za ostro potraktowałem ten finał, ale wynika to z tego, ze 90% filmu jest naprawdę bardzo dobra. Dlatego tym bardziej zgrzyta ten finał, bo poprzeczka całkiem wysoka.