Mam 20 lat, więc tragedii nie ma, ale oglądając ten film czułam się co najmniej dziwnie, dosyć zażenowana. Nie ma to nic wspólnego z wątkiem orientacji głównego bohatera, żeby nie było. Strasznie mnie nudził, dziecinny, przesłodzony, generalnie nie poruszył mnie w żaden pozytywny sposób.
Mam od ciebie 15 lat więcej i nie uważam, abym był za stary na tego typu filmy. Fakt wybitna produkcja to nie jest, jednak jako ktoś kto od lat ogląda niemal wszystkie mainstreamowe i niszowe filmy LGBT uważam, że Love, Simon wnosi powiew świeżości wypełniając lukę zapotrzebowania na filmy łatwe, lekkie i przyjemne, których wśród LGBT brakowało i nadal jest ich jak na lekarstwo.
Masz rację, ale dodam jeszcze jedną sprawę... Na ogół osobom hetero trudno to zrozumieć, bo nie muszą ukrywać się z tym, kim są, jakiej orientacji, i bać się, że z tego powodu będą narażeni na wykluczenie i pogardę. Jeśli ktoś z LGBT ze względu na okoliczności i środowisko (np. wieś lub małe miasto, konserwatywne i homofobiczne otoczenie itp.) przez całe życie musi się ukrywać, co może być dla niego piekłem, to taki film - nieco bajkowy, jak nasze marzenia o lepszej przyszłości i wolności - jest miłą odskocznią od trudnej rzeczywistości. Mimo lekkiej formy może poruszyć, rozbawić, ale też dać do myślenia. U mnie już dekady minęły, gdy byłem nastolatkiem, ale ten film bardzo mi się spodobał i rozmarzył (kto by nie chciał mieć takich tolerancyjnych rodziców i przyjaciół). Dzięki takim filmom (których jest jak na lekarstwo) przynajmniej na chwilę można zapomnieć o własnej szarej i trudnej rzeczywistości...
Po prostu rom-com. Ma być lekko i przyjemnie z happy endem. I jest naprawdę fajnie. Taki film nie ma poruszać, wywoływać skrajnych emocji tylko ma się fajnie oglądać (no dobra jakieś przesłanie, z reguły spłycone powinien posiadać - ten ma). Gdybym do czegoś miał to porównać to na myśli mam kultowe (dla mnie na pewno ) "Cztery wesela i pogrzeb" - też mega lekko i przyjemnie, bez fajerwerków ale coś w sobie ma (i nie chodzi tylko o wyspiarski humor;p)