Autorzy filmu zaś: "No chance for peace".
Przypomina się "NIEBIESKI ŻOŁNIERZ".
Choć filmowcy opowiadają się za studentami, nie dają im szansy w zderzeniu z administracją uczelni i dalej, samego Richarda Nixona.
Nie ma znaczenia, kto ma rację. Znaczenie ma kto ma władzę, a ludzie władzy wcale nie zamierzają się nią dzielić. Skąd my to znamy (Człowiek z żelaza)?
A jednak widok tych wesołych, lubiących zabawę, a jednak przytomnych, zaangażowanych społecznie i zorientowanych politycznie studentów budzi podziw i zazdrość.
Fajna młodzież.
Ci ludzie faktycznie zmienili Amerykę. Ostatecznie przecież administracja Nixona upadła. Nadeszły czasy Jimmy'ego Cartera, dobrego przecież człowieka.