Ciekawy dokument. Dość dynamiczny. Tytułowego heavy metalu jest tu niewiele za wyjątkiem postaci głównego bohatera ale muzyczne przerywniki dodają dużo uroku tej produkcji.

To film bardziej o dniu dzisiejszym Tajwanu. O życiu w cieniu złowrogo majaczących na horyzoncie Chin. O kraju, który zbudował się jakby w oczekiwaniu na nieuchronną zagładę. Tworząc budynki, zwyczaje i sposób życia dopasowany do oczekiwania na aneksję. Sporo jest w tej produkcji manifestu politycznego. Miotania się pomiędzy poszukiwaniem sojuszników, pukaniem do drzwi ONZ czy
pełnym nadziei oczekiwaniem na dalsze, konfrontacyjne ruchy Donalda Trumpa.

Od pewnego momentu bohaterem tej historii staje się także Tybet i idealistyczna wiara w sojusz z innymi uciśnionymi.

***
Film obejrzałem na 34. Warszawskim Festiwalu Filmowym (2018)

7/10.