Rzeczywiście ta scena jest genialna. Zresztą cały ten fragment kiedy siedzą pod pokładem i pokazują sobie nawzajem rany po spotkaniach z rekinami czy jak zaczynają razem śpiewać, jest mistrzowski. Film z najwyższej półki.

Absolutny klasyk a ocena na gimbazwebie 6,9 !

Ja nie wiem skąd te zachwyty choć rozumiem, że w swoim czasie musiał być to nie lada hit. Na pewno dobry technicznie i z dobrą muzyką. Ale zachwyty nad filmem o gigantycznym rekinie ludojadzie w porównaniu z ocenami wszystkich innych filmów o atakach (nieraz z mutowanych) zwierząt np. węży czy robactwa mnie dziwią. Ja zastanawiam się między 6 a 7 (właśnie ze względu na osiągnięcia techniczne i tzw. kultowość). Niemniej jednak, film mnie rozczarował (chyba już go kiedyś widziałem, ewentualnie niecałego). Sceny z rekinem mało straszne, raczej sztuczne i komiczne. Sam rekin efektowny oczywiście i raz nawet udało mu się wystraszyć. Scena z dziećmi udającymi niezła. Ale postacie nie wzbudzają zbytniej sympatii. Szeryf, zazwyczaj bohater chroniący ludzi, to człowiek strachliwy, mało zdecydowany, nie zamyka plaży w bezpośredni sposób przyczyniając się do śmierci dziecka. Śmierci, która w pierwszej scenie zdaje się mało poruszać nawet matkę. Ojciec pokazany później zachowuje się raczej jak zupełnie obcy człowiek. Wyrzuty sumienia w małej dawce pojawiają się u naszego bohatera, który ni stąd ni zowąd zakochuje się w wodzie, po policzku od wspomnianej kobiety. Drugi pan doktor z instytutu badawczego wydaje się kimś inteligentnym, kto poskromi rekina, ale jak przychodzi co do czego to się wygłupia, chleje w pracy na statku, i wypływa po walce z rekina, którego pokonał nasz jednak bohaterski szeryf-nudziarz. Scena walki z bestią jak z innych filmów, gdzie wytyka się takim rozwiązaniom w ostatniej chwili sztampowość i kiczowatość. Ale nasze rekiny są wspaniałe i niekiczowate! Ostatecznie jak widzę uważa większość najlepiej wypada Quint, choć prymitywny i chamski, niewzbudzający z początku sympatii, po opowieści o tatuażu (rzeczywiście dobra scena) dostaje dużo punktów sympatii. Mam nadzieję, że nie zeżrecie mnie jak rekin jego (ta scena mi się zupełnie nie podobała, lepiej byłoby gdyby zginął doktorek lub szeryf).

W książce przeżył tylko Martin na końcu