Realizację filmu rozpoczęto jesienią 1975 roku w Bułgarii. Nakręcono większość scen morskich. Korzystano z żaglowca „Regina Maris" kapitana Willoughby, sprowadzonego na Morze Czarne z Southampton. Jednocześnie zaczęto realizować w Warszawie sceny z udziałem aktorów brytyjskich, ponieważ operacja transportu trójmasztowca nadmiernie się przedłużała. W Bałcziku zbudowano dekoracje imitujące Singapur, a w dawnej rezydencji królewskiej odkryto wspaniałe pomieszczenia, nadające się do filmowania scen w klubie oficerskim. Zdjęcia morskie sprawiły wiele nieprzewidzianych kłopotów: pogoda jesienna okazała się kapryśna, nie wszyscy członkowie zespołu realizatorskiego, z reżyserem włącznie, dobrze znosili pracę na morzu. Mimo tych przeciwności realizacja przebiegała w rekordowym tempie: trzy miesiące w Bułgarii i Polsce, tydzień zdjęć w Anglii, tydzień w Bangkoku. Już z początkiem zimy można było przystąpić do ostatecznego montażu. Przedsięwzięcie zaiste bez precedensu zważywszy na skromne tradycje marynistyczne polskiej kinematografii.
Warto zaznaczyć, że zbeletryzowane wspomnienia Conrada z pierwszego rejsu, pisane w momencie, kiedy na froncie I wojny światowej walczył jego syn Borys, któremu zadedykowana została książka, uchodzą, w przeświadczeniu historyków literatury, za pozycję wyjątkowo znaczącą i ważną. Sam Conrad tak określał myśl przewodnią książki: „Pierwotnie celem tego utworu było przedstawienie pewnych faktów, które z pewnością były związane ze zmianami zachodzącymi w człowieku - kiedy młodość, beztroska i żarliwa pasja przekształca się w bardziej świadomą i dominującą fazę dojrzalszego życia". Ten motyw wydał się niewątpliwie najbliższy reżyserowi, który stwierdził: „Właściwe zawsze robię filmy o młodych ludziach. Głównym tematem „Smugi cienia" jest przemiana chłopca w mężczyznę. I znów, jak już tyle razy, rozmijam się ze swoją generacją aktorską. W głównej roli - aktor młodego pokolenia. Każde pokolenie ma inne wyobrażenie o tym, jaki jest młody człowiek, jak powinien się zachowywać, jaki powinien być. Ufam, że Marek Kondrat może okazać się właśnie tym pokoleniowym „wcieleniem" wyobrażeń o młodości".