Wystarczy, że trochę kasy pójdzie od inwestora francuskiego, jakiś luksemburski bank coś tam sfinansuje i asystent operatora będzie Niemcem i nagle mamy: Film produkcji turecko - francusko - luksembursko - niemieckiej. I tylko myli się widzów... Można by jeszcze napisać, że japońsko-koreański, bo sprzętu z tych krajów używali.