Wspaniałe widowisko. Porzucono wątki magiczne, które tak zbudowały znakomity Excalibur. Tutaj mamy "tylko" honor, odwagę,
miłość, spisek i zwykłą ludzką słabość. A w tle chrześcijaństwo i Gral. Wyraźnie zarysowane dworskie obyczaje, pyszne pojedynki podczas których rynsztunek nie razi sztucznością. No i posągowa, majestatyczna Wielka Ava Gardner. Czy jest ktoś, kto może porównać ją z marnistą Keirą, udającą że może pokonać dwa razy większego woja? Tak myślałem. Nie ma nikogo.