Grupa palestyńskich terrorystów uprowadza jacht z córkami milionera na pokładzie. Agent Larry Martin (Peter O'Toole) ma za zadanie wytropić przestępców.
Jak na lata 70 to film nakręcono dosyć sprawnie. Jedno co mnie wkurza to dobry nastrój porwanych panienek z dobrych domów.
Coś w tym jest, bo nawet bohaterowi stawiają sprawę trochę tak, że 4,5 mln syjonistów i dalsze 10 mln wyborców w USA jest cenniejsza niż 3 nieznośne, bogate, rozpuszczone paniusie, które nawet porwane są w świetnych nastrojach, a porywaczy traktują jak pantoflarzy. Film jest trochę jak Bondy z lat 60. - nie ma satelit, GPSów, smartfonów, terroryści są tak bogaci, że zamiast dla okupu porywają dla celów politycznych. Nie całkiem legalne techniki wywiadowcze, przebiegli islamiści, a na końcu i tak wygrywa Izrael.