Zaskoczył mnie ten film, już pierwsza scena zaskakuje nagłym zwrotem akcji, potem też pewne nasze oczekiwania są wodzone na pokuszenia, np. "koncepcja kobiety" u boku bohatera jest bardzo intrygująca, odmienna raczej od stereotypu, dająca niezły materiał reżyserowi i scenarzyście (zob.ostatnią scenę ze sprzedawcą biletów - gdyby nie cały ten wątek Szalonej Cory, jej "Roya", wiadomo, jak by się film skończył wobec zamiarów kasjera). Ten film prezentuje nie tylko ciekawą akcję, ale i momenty mocno dramatyczne, jak wspomnienia Cory a potem "powtórka z przeszłości" w jaskini. Może nawet wolę ten western od Eastwoodowych, które są trochę przestylizowane na jakieś przypowieści, że aż "za dużo jest westernu" w tych Clintowych westernach; tu mamy wszystko - jakiś symbol ludzkiego dramatycznego życia, komedię, strzelaniny, mordobicie, miłość (jakże jednak osobliwą przez 90% filmu), "Indian" (w tym wydaniu ta niewinność Aborygenów nie denerwuje tak skrajnie, jak kapliczkowość w ukazaniu Indian w "Tańczącym z wilkami").