Angelina Jolie otrzymuje za rolę w tym filmie (trochę szpanerską - przyznajmy uczciwie) Oscara, ale to Winona zdominowała film.
Jej niezdecydowanie, drgawki językowe, trzepotanie powiek, nawet chód, wszystko jest tu pod aktorską kontrolą. Imponujący warsztat, paleta środków wyrazu właściwie nieograniczona. A rola przecież trudniejsza od roli Jolie, bo mniej ostra, mniej szalona, przez to mniej ciekawa.
Zresztą niemałe wrażenie robią także CLEA DUVALL
i BRITTANNY MURPHY (to był diament, jeszcze nieoszlifowany, ale diament, nieodżałowana strata dla kina).
No i oczywiście emanująca spokojem Vanessa Redgrave.
A w pamięci i tak najbardziej pozostaje piosenka "Downtown", tak w wykonaniu Winony i Angeliny, jak i w oryginale.
Nie jest to wielki film, ale bez wątpienia jest świetnie zagrany.
Fakt faktem, nie twierdzę że Angelina jest złą aktorką,wręcz przeciwnie jest bardzo dobrą aktorką. Jednak po prostu o wiele bardziej w filmie ujęła mnie gra Winony. Angelina zasłużyła na Oscara(który jest właściwie rankingiem popularności), ale wiadomo że zawsze większe szanse na nagrodę ma aktor grający postać szaloną, niecodzienną. Jedyna rzecz,której mogę się doczepić to tylko iż ciężko mi było uwierzyć, że Susannah ma 17 lat, gdyż po prostu jej postać sprawiała wrażenie o wiele dojrzalszej niż jest :D
Rzeczywiście dojrzalszą bohaterkę grała. I co jak co, zgodzę się, że Ryder wywarla na mnie większe wrażenie niż Jolie. A film powalający :)
Według mnie to Winona zasługiwała na wyróżnienie / nagrodę. Ona potrafi pokazać tyle emocji samym tylko spojrzeniem. Te jej oczy....
Trzeci raz oglądałam film i z każdym kolejnym seansem coraz bardziej mi się podoba, i Ryder, i Jolie świetne.
Taki niby zwykły, ale inny fim z innym klimatem, pobyt w psychiatryku poprzetykany urywkami życia z pamięci Susany. I rola odegrana przez Murphy. I jeszcze jedno - brak tapety na twarzach większości aktorek - bazcenne.