Obejrzałem już dwa filmy von Triera ("Melancholia" i "Tańcząc w ciemnościach" (oceniłem odpowiednio na 8/10 i 9/10)) w ostatnim czasie, i muszę przyznać, że jest to reżyser z uzasadnioną pozycją kultowego. Są to na pewno świetne obrazy, realizowane "po coś", wymagające trochę intelektualnej gimnastyki, ale nie do końca przekonuje mnie męcząca forma - ujęcia z ręki, nadużycie paradokumentalności, a także zwykła nuda (to widać było głównie w "Melancholii"). Chodzi mi o to, czy komuś takiemu jak ja spodoba się właśnie "Przełamując fale"?