Film jest mocny, dawno nie widziałem dobrego westernu (nie mówię o podgrzewanych stekach sprzed 50 lat, czy o filmach w którym maczał swe kowbojki Clint). Scenariusz napisany przez Nicka Cave'a nie mógł być inny - przyznam się, że zawsze byłem za młody, by go słuchać, zabierałem się za niego wiele razy, jednak wcześniej szukałem czegoś innego..
Dopiero po koncercie Grindermana na Nowych Horyzontach poczułem tą moc! A kiedy dowiedziałem się, że Cave napisał scenariusz do westernu, pomyślałem sobie, że to musi być film, którego szukam - prosty, surowy, męski, bez kompromisów.
I nie zawiodłem się - prosta historia, bo inna być nie miała, westernowy brud i przemoc trzymany w granicach, a pokazany w bardzo dobrych i dynamicznych, a czasami malowniczych zdjęciach, no i muzyka, która pasuje jak twarda butla whiskey do czerstwej mordy kowboja - muzyka, której inne westerny mogą zazdrościć, bo stworzona przez gościa, który wie o co w tym chodzi.
Polecam 8/10