Historia znana już wszystkim, biedna, młoda dziewczyna zakochuje się w bad boy'u i pomimo jego ciągłych to nowych wad postanawia z nim zostać, ileż można? Fabuła przedstawiona w zlepku scen, płynność i przejścia tu nie istnieją, byle pchać historie. Aktorzy bez wyrazu, tytułowa Priscilla z jedna twarzą, a Elordi grał chyba siebie, bo za grosz nie był to Elvis. Na plus ciekawe stroje lat 60 i muzyka nie tylko Elvisa.