PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=846099}
5,8 19 675
ocen
5,8 10 1 19675
6,2 37
ocen krytyków
Prime Time
powrót do forum filmu Prime Time

Nie rozumiem tego filmu. A jeszcze bardziej, nie pojmuję głównych jego elementów. Może to dlatego, że nie mam pojęcia jak wygląda praca studia telewizyjnego. A może po prostu za dużo napatrzyłem się na filmy akcji, w których widz nieustannie trzymany jest w napięciu i zaskakiwany kolejnymi twistami.

Podoba mi się nawiązanie do nieodległej przeszłości. Niemal każdy może sobie momentalnie uświadomić, że jeszcze chwilę temu telewizja i spora część świata wokół nas wyglądała zupełnie inaczej. Zachowanie postaci, także drugiego planu jest na tyle przekonujące, że nietrudno nam uwierzyć, że to prawdziwe osoby.

Bodaj najciekawszym elementem filmu jest ochroniarz - bardzo frapujący, nieco wycofany, do końca tajemniczy i mało ekspresyjny. Fenomenalnie współgra wizerunkowo z dość stereotypową, nieco nadpobudliwą prezenterką - Mirą. Magdalena Popławska w dość udany sposób udźwignęła swoją rolę, choć miałem z początku pewne obawy. Styl jej grania niemal w każdym filmie jest na tyle podobny, że mam wrażenie obcowania z jedną i tą samą osobą; jakby zawsze grała sama siebie. Podobał mi się też chłodny, nieprzyjazny klimat w studio, w sporej mierze wypełnionym niemłodymi już twarzami. Można było poczuć, że przesiadują tam szczwani gracze, po długich walkach, okopani na swoich pozycjach. Druga fala wyżu jeszcze nie weszła na rynek pracy.

Ciekawe, choć moim zdaniem dość kontrowersyjne, są liczne zabiegi tworzące określony klimat. Nawiązanie do tego, że ktoś pogromadził puszki i inne zasoby "jak na wojnę" było dla mnie całkiem ciekawym puszczeniem oka. Podobno byli tacy ludzie podówczas, bez wątpienia byli tacy także u progu bieżącej epidemii. Ba, wieść gminna niesie, że niemieckie służby specjalne propagowały taką postawę jeszcze w 2019r, bo "coś może się wydarzyć". No i fajnie.

ocenił(a) film na 4
_Struna_

Ale kolejne zabiegi? Jak dla mnie dosyć dziwne. Sprawiają wrażenie obliczonych na łatwy, nostalgiczny poklask. Jest Korwin-Mikke, przemawia Kwaśniewski, są strajkujący. Film raczy nam też przypomnieć plany młodego narybka Polaków przełomu tysiącleci, którzy później z powodzeniem, masowo swoje zamierzenia realizowali. Jest głupawy konkurs audiotele z próbą odbycia żenującej rozmowy z udziałem znanej prowadzącej. To wszystko zdaje się być nakierowane na wprowadzenie nas w poczucie swojskości, ze sporym elementem luzu i odrobiną goryczy. Bo przecież:

- Widzisz? Wygrałam!

ma właśnie taki prześmiewczy, słodko-gorzki posmak. Wypowiedzi młodzieży również, podobnie jak sceny bawiących się sylwestrowo rodaków. Wyeksponowanie malutkiego pojazdu jako głównej nagrody w powszechnie znanym, ogólnopolskim konkursie publicznej telewizji też ma taką rolę. Sugestia znanej prezenterki do zwykłego ochroniarza, by nieco się od niej odsunął, takowoż. Zdaje się, że chwilę wcześniej łapał ją ze strachu za rękę.

Ja mam z tym problem. Nie dlatego, by opisane zabiegi były przeprowadzone źle, bynajmniej. Chodzi o to, że główny wątek nijak się z nimi nie łączył, więc dla mnie jest to forma łacnego przysposobienia sobie emocji widza podstępnym sposobem. Poczuje, że podoba mu się film, bo coś mu się skojarzy sprzed lat, powspomina. A przecież nie to jest osią filmu.

A ona jest dla mnie co najwyżej poprawna. Mogę zaaprobować chaos i zmienność pośród policjantów (+ negocjatorów i reszty ekipy), ale chciałbym jakoś to sobie wyjaśnić, pojąć. Mocno brakowało czegoś więcej, choćby lepszych dialogów, ciekawszych motywacji poszczególnych zachowań. Nie było źle, ale na kolana nie rzuca.

Po stronie porywacza i bohaterów też widzę chaos. Po obejrzeniu filmu i teraz, gdy piszę te słowa, wciąż mam wątpliwości czy ja aby poprawnie zarejestrowałem, że oni sobie... TAŃCZĄ!? Bo jedzenie rogalików mogę zrozumieć.

Dla mnie to był moment, kiedy przestałem oglądać ten film ze stosownym napięciem i zainteresowaniem. Coś mi w nim prysło. Odtąd spoglądałem z pewnym niesmakiem i dyskomfortem. A przecież było wcześniej parę dobrych scen.

Ale jednak - chaos. Kompletnie nie jest dla mnie jasne co może mieć na celu, co może czuć porywacz, gdy np. spina ich i odpina, każe się przesuwać w rozmaite strony, zmusza ich do wchodzenia i wychodzenia z samochodu. Mam wrażenie, że trochę jakby nazbyt długo spędzają wspólnie przy kamerach. Nie wiem dlaczego od samego początku państwo ze studia podejmują z nim rozmowę, bez najmniejszego przygotowania. Czemu nie grają jakoś na czas, skoro mogą przyjąć, że to on bardzo chce się z nimi skomunikować? Nie mam jasności kim jest jakiś Dawid i jak tam dodzwonili się dowcipnisie, choć to akurat mogę uznać za przydatne urozmaicenie, które nie musi wnosić żadnych rewolucji.

Z początku miałem wrażenie, że ojciec chłopaka będzie prowadził z nim rozmowę, która dostarczy nam wielu wrażeń i przekaże istotne informacje. Tych drugich było niewiele, co do tych pierwszych... Cóż, do mnie ta rozmowa zupełnie nie przemówiła. Być może nie mam stosownej wiedzy na temat psychiki osób z problemami z artykulacją, ale po dalszym przebiegu fabuły można wywnioskować, że rozmowa z ojcem jakoby coś zmieniała. Z tym, że ja nie za bardzo wiem co takiego.

No chyba, że to po prostu kolejny banalny element skutecznie zbijający naszego bohatera z pantałyku. Najpierw dowcipnisie podawali w wątpliwość czy "będzie miał jaja", później ojciec publicznie odsłania jego ważną słabość sprzed lat.

Nie rozumiem czemu porywacz zdecydował się czekać na prezesa? Jaki to ma sens, jeśli dysponuje on siłą, którą szantażuje wszystkich dokoła, a oni są w bezpośrednim kontakcie z owym prezesem? Nie pojąłem też z jakiej przyczyny nie doszło też do transmisji dla konkurencyjnej stacji. Miałem wrażenie, że wszystko jest już przygotowane.

Zawiązanie wątku syndromu sztokholmskiego było dla mnie niestety mocno nieprzekonujące. Nie widzę powodu tak dobrej komunikacji między ochroniarzem i porywaczem w zakresie tego czy na konkretnym telewizorku wyświetla się stosowny obraz. Takie rzeczy powinny być jednak wyjaśnione.

To przecież kluczowa dla porywacza sprawa! Zatem sądziłem, że albo wcześniej ją jakoś zabezpieczył albo był w zmowie z ochroniarzem. Przeszło mi też przez myśl, że ochroniarz jest straceńczym frustratem i celowo chce doprowadzić do wzmożenia napięcia. To byłby ciekawy twist, a przecież mogło się okazać, że sam porywacz ma znacznie więcej do stracenia niż ochroniarz, który z biegiem wydarzeń coraz mocniej uświadamia sobie jałowość swojego bytowania. Albo może knuje jakąś własną intrygę, zgodnie z którą, po wyprowadzeniu porywacza z równowagi, łatwiej mu będzie go obezwładnić (ot, chociażby jakimś schowanym za pazuchą paralizatorem). Nie wiem czy taki pracownik mógł posiąść tak kluczową wiedzę [który monitor pokazuje wizję na żywo] do tego stopnia, by mieć niezachwianą pewność, że tym razem, z jakiejś przyczyny, ustawienia nie uległy zmianie. No chyba, że to znowu jakieś mozolne nawiązanie do odległej przeszłości, w której każdy w gmachu był długotrwale zatrudniony w jednej, konkretnej firmie i miał podstawy, by czuć się jej częścią. Nie ma outsourcingu, nie ma pracowników tymczasowych. Wszyscy znają się i na klatce schodowej i w zakładzie pracy.

Pod koniec mamy jasność, że każde z trójki zamkniętych troszczy się o siebie wzajemnie i generalnie mogłoby być milutko. To raczej na zewnątrz trwa ostra walka o byt. Kamerzyści pospiesznie kręcą całą akcję, a pracownica telewizji chowa do torebki nagraną kasetę. Idą napisy końcowe, a my nie mamy większego pojęcia o co mogło chodzić. Jedni widzowie dają upust irytacji, że tak to się skończyło. Inni, jak mniemam, współczują poturbowanemu porywaczowi, smutnemu ochroniarzowi, a może nawet dziennikarce z tajemniczo okaleczoną ręką. To nie musiało być wcale złe zakończenie. Ale to naprawdę mógł być lepszy film.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones