PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=846099}
5,8 19 675
ocen
5,8 10 1 19675
6,2 37
ocen krytyków
Prime Time
powrót do forum filmu Prime Time

Muszę przyznać, że lektura tego oświadczenia rzuciła mi nowe światło na zachowanie twórców Prime Time. Wynika z niego, że reżyser i producenci wykorzystali prawdziwą historię, nie bacząc na konsekwencje oraz na brak jego zgody: https://inpoland.today/list-otwarty-do-producentow-i-dystrybutorow-filmu-prime-t ime/
Niestety przypomina mi to skandal wokół filmu Twarz Szumowskiej czy Jesteś Bogiem Dawida, gdzie twórcy także w wykoślawiony sposób przedstawili w filmach czyjeś prawdziwe historie. W przypadku filmu o Magiku skończyło się to nawet pozwem ze strony producenta, który został w filmie oczerniony. Ów producent sprawę wygrał, zostało mu wypłacone 50 000 zł oraz wystosowane przeprosiny. Ciekawe, czy podobny los spotka twórców tego filmu, biorąc pod uwagę, w jaki sposób przedstawiony został ojciec głównego bohatera.

ocenił(a) film na 4
lew890

Przecież nie ma nigdzie napisane, że film jest biograficzny, nie ma planszy "oparty na faktach", jest to luzne zainspirowanie się rzeczywistością i tyle.

ocenił(a) film na 7
Viduus

W filmie nie ma, ale już w wypowiedziach medialnych reżysera jest o tym mowa, oto przykład: Koncentrowaliśmy się lub krążyliśmy wokół postaci facetów koło 30tki, którzy się buntowali lub nie buntowali się w ogóle. I wtedy natrafiliśmy na sprawę z Polski. I to co nas przyciągnęło w tej historii, to było to, że choć minęło 18 lat od tego zdarzenia, do dzisiaj nie wiemy, jaką miał wiadomość i co chciał powiedzieć ten człowiek, który wdarł się do budynku TV z pistoletem i wziął zakładnika. I to było dla nas intrygujące. I zaczęliśmy sami zadawać sobie pytanie: “co my byśmy powiedzieli ludziom, gdy można nadawać w programie cokolwiek?”
Sama sprawa była w 2003 na tyle głośna, że myślę, że sporo ludzi szybko ją skojarzy. To trochę tak, jakby twórcy "25 lat niewinności" zrobili film bez zgody Tomasza Komendy i jeszcze przedstawili w nim postać matki w negatywnym świetle.

użytkownik usunięty
lew890

Lichy ten parawanik nieszczęścia pana Komendy, a próby zastawiania nim umysłowej nędzy autora wyzierającej z historyjek zamieszczanych na linkowanym blogu, raczej nie przysłużą się polskiej kinematografii. Każdego roku tysiące osób trafiają do więzienia w wyniku fałszywych oskarżeń i/lub błędów organów dochodzeniowych, przekupstwa, zwykłego niedbalstwa itp. Podobnie rzesze desperatów usiłują zwrócić na siebie uwagę, często sięgając po broń lub przynajmniej groźby karalne. W znakomitej większości z mnogości podobnych spraw dla tzw. ogółu absolutnie nic nie wynika, co najwyżej stają się krótkoterminową pożywką dla węszących za tanią sensacją mediów. Podobnie jest z filmem „Prime Time”, który niczego nie rozwadnia, a nawet usiłuje zagęszczać rzadką substancję przypadku, kryjącego w sobie mniej więcej taki potencjał, jak rewelacje wokół Loch Ness – podobno ktoś coś słyszał, widział lub zna kogoś, kto widział..., ponoć są nawet jakieś dowody, choć na razie wyciągnięto na brzeg jedynie trochę śmieci. Prawie dwadzieścia lat temu jakiś kasztan podjął próbę urozmaicenia szarej egzystencji, prawdopodobnie wmawiając sobie, iż ma światu coś niezwykle ważnego do przekazania. Przesłanie było równie doniosłe, jak to ukazane w „Prime Time”. Jest oczywiste, że nawet takie tuzy, jak twórcy omawianego obrazu, marzą o rozgłosie wymiennym na pieniądze, bo kręcenie filmów mających podbijać festiwale to droga zabawa, która powinna się zwrócić, tak żeby artyści nie musieli dorabiać, trudniąc się jakimiś przyziemnymi profesjami. Człowiek, który dziś biadoli nad lichym poziomem krajowej kinematografii, usiłuje powtórzyć numer sprzed dwóch dekad. Zrobił coś histerycznie głupiego, a teraz próbuje od tego odcinać kupony, dorabiając ideologię do medialnej rzeczywistości, kompletnie odmiennej od ówczesnej. Chcąc wycisnąć jakiś grosz z niegdysiejszych odmiennych stanów świadomości, trzeba będzie zainwestować i uderzać z powództwa cywilnego, wywodząc, że kilkuminutowy ekranowy dialog o jąkaniu i więziennych amorach w istotny sposób narusza aktualny stan posiadania osoby prezentującej się na Filmweb jako Adrian_m210903. Zważywszy aktualne problemy z jakimi buja się ten kraj, trzeba będzie sporych nakładów, żeby ze wzmiankowanej kupki ukręcić sprawę mogącą zainteresować opinię publiczną. Nie wróżę godnych odnotowania sukcesów.

ocenił(a) film na 1

Cóż za analiza oparta jedynie na mylnych doniesieniach medialnych, jakimi również żywili się twórcy filmu. Biorąc pod uwagę fakty... Gość nigdy nie chciał pieniędzy, żadnej sławy czy uzewnętrzniania się z czymkolwiek, odmówił nawet Wajdzie. Nagle zjawiają się panowie debiutanci, biorą temat, którego nikt nie tykał przez 18 lat (bo nie było zgody rodziny) i robią film, pokazując na festiwalu (na razie 1) w USA i PL a później na całym świecie, udzielając wywiadów, gdzie się da, wmawiając innym, że to oryginalny pomysł. Pytanie, kto tu szuka sławy i pieniędzy? Facet, który po prostu nie chciał wracać do sprawy i na niej zarabiać w jakikolwiek sposób, a nawet usiłował wybić twórcom pomysł kręcenia filmu z głowy, czy panowie debiutanci, którzy zwęszyli temat i którzy marzyli, cytuję " po cichu o zagranicznej premierze"?

użytkownik usunięty
meredith_film324

Cóż za naiwność, oparta w głównej mierze na anonimowych wypowiedziach gościa, który zapewnia, że się postara, jak nigdy przedtem i lada chwila o sprawie zrobi się głośno. Jeśli rodzina nie chciała, żeby Piątek i spółka kręcili film z Bielenią, inspirowany wyczynami faceta, który najpierw chciał, żeby go zobaczyła i wysłuchała cała Polska, a teraz chwali się, że spuścił Wajdę po brzytwie, to raczej nie wyszło. Obraz jest tak marny, że byłoby sporym zaskoczeniem, gdyby zaczął kosić międzynarodowe nagrody. Niech się sądzą o pietruszkę.

ocenił(a) film na 7

Nie rozumiem twojego toku myslenia. Facet od lat odmawial tworcom wykorzystania kego historii w filmie, wszyscy to respektowali oprocz panow debiutantow. teraz gdy do sprawy wszyscy wracaja on chce ich pozwac, bo nie ma co udawac, ze bez jego historii ten film by nie powstal. Zupelnie nie dziwie sie facetowi, ze teraz chce ich pozwac, ma do tego prawo, a polscy filmowcy juz za wiele sobie pozwalaja w tym zakresie. Historia filmu- Pan T. Gdzie tez nie zadbali o prawa do wizerunku czy Chce sie zyc, gdzie chlopaka wykorzystali i nie mial zadnych profitow z dystrybucji.

użytkownik usunięty
kundzia44

Jakiej "jego historii"? Ten film nie spowoduje, że nagle ludzie zaczną żyć głupkowatym wyskokiem sprzed dwudziestu lat, zachodząc w głowę, jak to też było naprawdę i czy w ogóle było. To tylko i co najwyżej marzenia anonimowego chorego typa, fantazjującego o powszechnym zainteresowaniu. Pozwie ich? No i świetnie, nich się obija ogryzek w zsypie. Jeśli ktoś w jakiejś fikcyjnej fabule pokaże śpiącego na przystanku, to zaraz posypią się pozwy, bo każdy pijak w tym kraju może sobie roić, że bez jego pijackiej drzemki, taka czy owaka historia nigdy by nie powstała? Ewentualny pozew, to nic innego, jak próba ślizgu na dawno wyschniętej skórce od banana, robienie szumu wokół byle czego, tak gdy chodzi o film, jak i śmiesznie błahy epizod, będący scenariuszową inspiracją. Nie rozumiesz toku mojego rozumowania, no i co z tego? Zrób z tego scenariusz, opublikuj lub nakręć i czekaj na pozew, a ja będę tęsknie wyglądać "profitów z dystrybucji".

ocenił(a) film na 7

Porównanie spania na przystanku do napadu z bronią na wizji, chyba jest dość nietrafne. To drugie jest o wiele bardziej charakterystyczne i w polsce było tylko jedno, spań na przystanku odbywa się tysiące każdego dnia. Nie wiem jak dla mnie podobieństw jest aż nazbyt dużo. Czas jest bardzo zbliżony, wejście z bronią, wzięcie na zakładnika ochroniarza, zabarykadowanie się w studiu, próba odczytania wiadomości, która ostatecznie, nigdy odczytania nie zostanie i poddanie się, aż po brutalne wejście policji. Można spokojnie powiedzieć, że twórcy zekranizowali jego historię, nie wymyślili za wiele od siebie. Zainteresowanie tą sprawą i jego osobą znacznie wzrosło, nie mówiąc o tym, że jego ojciec leży ciężko chory w szpitalu, a przedstawienie go w taki sposób raczej zdrowia mu nie przysporzy.

Ty uważasz, że skoro zrobił coś takiego to nie ma już prawa do prywatności, moim zdaniem ma. Osoby, które to dotyka cały czas żyją i skoro w związku z ekranizacją takiej historii, wiele osób ma mieć negatywne konsekwencje - to moim zdaniem nie powinno się takiej historii ekranizować, zwłaszcza jak osoby najbardziej w nią zaangazowane nie wyrażają na to zgody. Możesz powiedzieć "skoro tak zrobił, to teraz nie ma prawa narzekać". Facet został skierowany na leczenie do ośrodka psychiatrycznego, odbył swoją karę z punktu widzenia prawa, więc nie rozumiem, czemu teraz miałby mieć mniej praw niż każdy inny obywatel.

użytkownik usunięty
kundzia44

Podobieństw, nie "cytatów" z życia sprawcy. Czy mnogość podobieństw przełoży się na... właśnie, na co? Film został już wyemitowany w Polsce, był też pokazywany za granicą. Historia Adriana, który uważa, że jest filmowym Sebastianem, w ogóle mnie nie interesuje. Ten człowiek niczego ważnego, ani nawet ciekawego nie dokonał. Przez kilka godzin pod groźbą użycia broni znęcał się nad zakładnikiem, dręcząc swoją szajbą. Produkcja na pewno nie poprawi zdrowia starego, schorowanego człowieka, który i tak miał zapewne ciężkie życie, skoro musiał łykać gorzkie konsekwencje psychicznych odjazdów syna. Nie brnijmy dalej w ten absurd - celem produkcji nie jest ratowanie czyjegokolwiek zdrowia. Z drugiej strony, czy zapowiadany proces może kogokolwiek uzdrowić, zrekompensować cokolwiek? Być może, ale tylko, jeżeli sąd, po zapewne długim i kosztownym dociekaniu, zdecyduje przyznać jakąś rekompensatę finansową. Zatem tak, chodzi co najwyżej o pieniądze, wbrew szalonym deklaracjom Adriana, który słabo ogarnia rzeczywistość, skoro baja o braku zainteresowania zarówno zyskiem, jak i rozgłosem, jednocześnie zapewniając, że zrobi wszystko, żeby przypomnieć o swoim istnieniu. Według mnie jego prawa nie zostały naruszone, ale o tym rozstrzygnie sąd, o ile dojdzie do procesu. Tak czy inaczej, konsekwencje tego, co zrobił, jakkolwiek głupie i pozbawione jakichkolwiek konsekwencji społecznych w szerszym znaczeniu były jego czyny, będą się za nim wlekły. Nie zmienia to faktu, że nadal nie ma niczego istotnego do powiedzenia. Film przepadnie, bo jest kiepski, nudny i, w przeciwieństwie do ewentualnego procesu, nie wpłynie ani na poprawę, ani na pogorszenie zdrowia Adriana, ani jego bliskich. A jeśli wywodzi, że jednak, to będzie to musiał wykazać przed sądem, czyli nadal robić z siebie skrzywdzonego świra, któremu świat w osobach bezdusznych filmowców przypomniał, że ma nie po kolei. Nie bądź, jak Adrian i może zaproponuj jakiś ciekawszy temat do dyskusji, albo, jeśli hucpa sprzed prawie dwudziestu lat tak rozpala Twoją wyobraźnię, po prostu skup na wypowiedziach osób wspierających Twój punkt widzenia.

ocenił(a) film na 7

Z twojej wypowiedzi mogę zrozumieć, że nie darzysz specjalną sympatią Pana Adriana - jestem w stanie to zrozumieć, ja jego przypadek traktuje jako kolejny przykład słabej postawy środowiska filmowego, które uważa, że w imię wyższej sztuki może zrobić wszystko i gdzieś ma szacunek i godność drugiego człowieka.

Zgadzam się, nie nam będzie rozstrzygać czy prawo zostało złamane czy nie, o tym zdecyduje sąd, moim zdaniem dobrze, że sprawa jest nagłośniona, żeby właśnie filmowcy trochę się reflektowali zanim zrobią kolejny film na cudzej krzywdzie.

Zgodzę się jednak z tym, że film nie jest zbyt udany, ciekawy pomysł to wszystko co miał zaoferowania, dalej specjalnie za nim nic nie poszło.

lew890

https://www.onet.pl/film/onetfilm/prime-time-adrian-m-oskarza-tworcow-o-kradziez -historii-jest-odpowiedz/w8hfz8r,681c1dfa

ocenił(a) film na 1
Wrocek

Jest i odpowiedź na pokrętny oświadczenie twórców: https://inpoland.today/akrtykul-na-onet-film/

ocenił(a) film na 3
lew890

Tylko z "Jestem Bogiem" to trochę inna historia - tam w filmie użyto autentycznych imion i ksyw, autentycznych czasów i tamten film bazował na autentycznej historii. No a "Prime Time" jest jednak w całości dziełem fikcji - coś takiego jak wzięcie zakładników w studiu TV to wydarzenie, które pewnie kilka razy się wydarzyło na świecie i kilka razy więcej w filmie, równie dobrze można powiedzieć, że z "Zakładnika z Wall Street" tutaj splagiatowano.
No i w "Prime Time" wiele się różni - tam wziął 7 zakładników w 2003 roku i go po godzinie spacyfikowali, a tutaj to inaczej wyglądało. Po prostu ten koleś pazerny jest i chce ugrać dodatkowe 5 minut sławy lub trochę hajsu.

ocenił(a) film na 1
RipRoy

No ale reżyser miał nie korzystać z jego historii w jakiejkolwiek formie, jak twierdzi pierwowzór, czyli rozumiem, że w ogóle miał jej nie wykorzystywać do własnych celów, a najwyraźniej wykorzystał jakieś rzeczy i teraz jest problem - przede wszystkim dla rodziny, bo musi to jeszcze raz przeżywać. Po prostu - reżyser nie uszanował prośby pierwowzoru, a sie podekscytował jego historią i tak ją wykorzystał w filmie. No jak twórcy tak będą robić, to dobrze nie wróżę całej branży.

ocenił(a) film na 1
lew890

Jest i odpowiedź na pokrętne oświadczenie twórców (swoją stroną jak z "Bożym Ciałem") >> https://inpoland.today/akrtykul-na-onet-film/

meredith_film324

Nie kłam, że z "Bożym Ciałem" było tak samo - po pierwsze, tam bardzo dużo zmieniono w stosunku do historii rzekomego pierwowzoru (bohater nie był z poprawczaka itd.) - równie dobrze można zrobić film o kimś kto udaje ministra, geja albo satanistę, po drugie, tam był najpierw artykuł w gazecie, gdzie pierwowzór zgodził się udostępnić swoją historię, więc jego nastawienie na początku było kompletnie inne, bo sam się chwalił tym co zrobił, a po trzecie tam był jasny komunikat w filmie, że historia jest inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Inspiracja oznacza czerpanie z prawdziwych wydarzeń, ale nie wprost, unikając choćby ujawniania czyichś danych osobowych. Wreszcie przypadków fałszywych księży jest faktycznie wiele na świecie i w Polsce i nikt nie ma praw do takiej historii - zresztą w kinie też to już było, choćby w "Nie jesteśmy aniołami". Tutaj być może sytuacja jest bardziej skomplikowana, ale filmów o tym, że ktoś się włamuje do studia TV i bierze zakładników tez już było dużo ("Mad City", "Zakładnik z Wall Street"). Z kompletnej niewiedzy prawnej biorą się takie szukające sensacji hasła, że to czyjaś historia. Bzdety. Kompletnie nie do wygrania w sądzie. W "Jesteś Bogiem" sytuacja była całkowicie inna, bo menedżer był podany z nazwiska, a w dodatku innego nie było, więc był identyfikowalny. Jak się nie znasz to zamilcz, bo rozsiewasz zwykłe kłamstwa.

ocenił(a) film na 1
onkin33

No ja widze tu poważne braki w wiedzy - i filmowej i prawnej. Czytać, czytać!

ocenił(a) film na 5
lew890

Czyli to zwykły świrus był :)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones