Nie wiem, co tu nie zagrało. Czy fakt, że o realnej tragedii opowiada nonszalancki głos ofiary? Czy może to, że w całej tej historii nie ma w zasadzie komu współczuć, z kim się utożsamić? Żadna rola nie zapada tu w pamięć i paradoksalnie najlepiej prezentują się plenery amerykańskiej prowincji. Duet aktorski niczego nie wyciska z tej trudnej relacji i sama konstrukcja tego filmu jest taka, że nasycenie fatalizmem paradoksalnie powoduje, iż przestaje się go odczuwać. Średniak, który się szybko zapomina. Ale lasy piękne!