Postanowiłam obejrzeć ten film głównie ze względu na obsadę. Patrząc na gatunek ciekawiło mnie co też wymyślili w tej konwencji. Film dał mi znacznie więcej niż się spodziewałam zarówno w kwestii humoru, akcji jak i krwi. Takie 'odgrzewane kotlety' to ja rozumiem!

Przyznam szczerze, że nie darzyłam Colina Farrella jakimiś pozytywnymi uczuciami czy to ze względu na jego grę aktorska czy wygląd... do czasu tego filmu. Świetnie zagrał swoją rolę, wszystko mi tu paskowało wygląd, mimika, sposób wypowiadania się. Na drugim miejscu ale nieznacznie jest David Tennant, choć porównując czas obecności na ekranie i wywołane wrażenie to jest pierwszy. Znam go głównie z serialu doktor who i nie przypadł mi tam do gustu. Tutaj dał czadu. Jego Peter Vincent to główne źródło humoru w tym filmie. Pozostali aktorzy też dobrze odegrali swoje rolę jednak to dwa powyżej wymienienie panowie zrobili na mnie największe wrażenie.

Co do fabuły nieszablonowe podejście do filmów z wampirami. Nie przychodzi mi na myśl żaden inny film z nimi który był by poważny, w kwestii walki z wampirem a jednocześnie zabawny odnośnie interakcji pomiędzy bohaterami i wynikłymi sytuacjami. Aczkolwiek jest to też dosyć krwawy film pokazujący odcięte kończyny i inne rany zadane bronią palną czy białą. A Jerry nie zawsze jest przystojny jak Farrell.

Film oglądałam już dwa razy i pewnie po dłuższej przewie skusiłaby się na trzeci.