Chyba nie widziałem jeszcze tak syfiastego westernu. To niemal wzorcowa kopia słynnych gniotów wytwórni SyFy. Jeśli chcecie popatrzeć na łażenie w te i we w te gromady pseudoaktorów z wiecznie rozdziawionymi gębami (nie wiadomo po co je tak często rozdziawiają, ale chyba ma to ilustrować ich spryt i zdecydowanie...), posłuchać dennych ilustracji muzycznych pojawiających się ni w pięć ni w dziewięć, a także śledzić głupawe dialogi, w których niemal co drugie wypowiedziane słowo przez jednego "aktora" powtarza drugi - to oglądnijcie ten film. To western dla kretynów