Zacznijmy od tego, że cały film był napisany w trakcie rozwodu Cronenberga i jest właśnie jego alegorią. Mnie się wydaje, że ostatnia scena, gdy w Candy okazuje się manifestować psychoplazmoza jest metaforą tego, że w rozwodzie (w kwestii chociaż przyznania prawa opieki nad dzieckiem) faworyzowana jest właśnie matka, która zabiera z sobą wszystko Końcowa scena była jedynie pyrrusowym zwycięstwem mężczyzny (które może da pozorny tymczasowy spokój), ale blizny psychiczne są nieodwracalne i pozostaną na zawsze + to matka ostatecznie tryumfuje, zabierając swoje "należne". Cronenberg potwierdza to, że w 5-10 sekundowej scenie potrafi przekazać więcej niż inni w 120 minutach.
Faktycznie!
To by tłumaczyło formę prowadzenia terapii Raglan'a, który każe swojemu pacjentowi zwracać się do niego, jak do ojca który go (pacjenta) odtrącił.
Myślę że wpisany jest.w to, strach rodzica którego może spotkać rozłąka z dzieckiem, zmartwienie o rozpad więzi rodzinnych.
Bardzo Ciekawa interpretacja!