PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=9673}

Pod słońcem szatana

Sous le soleil de Satan
5,8 802
oceny
5,8 10 1 802
6,3 6
ocen krytyków
Pod słońcem szatana
powrót do forum filmu Pod słońcem szatana

Ciężar wiary

ocenił(a) film na 6

"Pod słońcem szatana" to kolejny z religijnych filmów, nagrodzony w Cannes. Widać oni doceniają nieszablonowe podejście do tematu. Tym bardziej lubią gdy reżyser pozostaje wierny swojemu stylowi nawet gdy historia wymaga pewnych odstępstw od niego. Maurice Pialat lubi kręcić w bardzo ascetyczny sposób: skromne ujęcia, małe pomieszczenia jako plan, niewiele kolorów i absolutne minimum środków. Tymczasem "Pod słońcem szatana" jest tak przesycone duchowymi tematami, że prosi się o senne wizję, płynne przeskoki czasowe oraz donośną muzykę (która wybucha dopiero w ostatniej scenie). Nie dziwię się czemu ocena jest taka, jaka jest: skromność dzieła tym razem działa na jego niekorzyść.

Pomijając moje gdybanie o tym jaki ten film mógłby być, to nadal rzecz nietuzinkowa. Gérard Depardieu gra rewelacyjnie, teatralne monologi mają swój sens, a kilka ujęć robi świetny nastrój. To dzieło godne polecenia, jak przystało na Złotą Palmę. Jednak budzące bardzo skrajne uczucia, więc na wstępie ostrzegam: nie wszyscy to kupią.

Lucky_luke

"senne wizję, płynne przeskoki czasowe oraz donośną muzykę" - to nie były już film tego reżysera, zresztą przez takie zabiegi zgubiłby się główny temat filmu, czyli wątpliwości wiary. W dużym uproszczeniu większość scen w tym filmie można odczytać jako potwierdzenie lub zaprzeczenie tego co widzimy, reżyser tak konstruuje sceny, że nie ma nigdy pewności, czy np. diabeł jest mistycznym diabłem, czy tylko majakiem zmęczonego umysłu i umartwianego ciała. W głębszym sensie sam widz, a może zwłaszcza jego wiara w Boga decyduje, czy postać księdza dokonuje cudu, czy nie. Film jest skonstruowany z opozycji: uwierz - wątpi. Żadna z nich nie jest uprzywilejowana. Jeden z najbardziej intrygujących filmów w karierze tego reżysera, choć jeszcze nie widziałem wszystkich.

ocenił(a) film na 6
brava

Nie sądzę by fajerwerki zgubiły ten film. Choć faktycznie na pewno uczyniłyby go sileniem się na zmianę reżyserskiego stylu Pialata. I tak jak Donissan był rozdarty między swoimi myślami, tak ja jestem w ocenie tego dzieła. Stąd moje rozważania: może lepiej gdyby tą książkę zaadaptował ktoś inny. Wtedy film byłby jednoznacznie zły, lub jednoznacznie świetny i nie musiałbym się tak długo zastanawiać nad własnym podejściem do tego dzieła :)

Pozdrawiam

Lucky_luke

Tematem filmu oprócz wiary jest asceza, więc forma moim zdaniem koresponduje z treścią. Zresztą dobry film religijny lub o religij powinien być pozbawiony ozdobników, bo one szybko zamienia się w kicz. Zresztą większość współczesnej sztuki religijnej to kicz, nawet nowe kościoły są kiczowate.

Książa sama w sobie nie należy do zbyt dobrych, jest autorstwa bardzo cenionego pisarza. A sama ekranizacja jest bardzo luźna, wypadło kilka rozdziałów, a wszystko jest w niej jednoznaczne, nie tak jak w filmie. Reżyser, co dla mnie jasne, sięgnął po nią głównie z powodu Bressona i jego ekranizacji, do nich się odwołuje, a także rozmawia z filmem Dreyera "Słowo", można nawet powiedzieć, że dyskutuje z nim poprzez niektóre sceny, tak jak później z "Pod słońcem szatana" robi to Dumont w swoim "Poza szatanem".

brava

to wszystko to jest historia z Biblii, ST, II księga królewska, prorok Eliasz uzdrawia tam chłopca kładąc się na nim. Wszystkie te filmy wydają się z tego czerpać, najbardziej chyba Dumont odpowiada opisowi biblijnemu.

brava

Jak dla mnie nie ma to większego znaczenia czy wizja była w realu czy we śnie. W jednym i drugim przypadku pokazuje to wewnętrzny stan bohatera i to jest tutaj istotne, tego, że targają nim wątpliwości i pewne przeszkody wewnętrzne. Z czego one wynikają? Z duchowego kryzysu, zapewne stanu tzw. nocy duszy w jakiej się znajduje ksiądz. Być może wcześniej robił takie czyny jak uzdrawianie czy coś podobnego, ale czuł wtedy, że dokonuje tego w nim Bóg. Kiedy Bóg usuwa się w cień, jego umysł ogarniają wątpliwości.
Ten film zrozumie tylko ktoś kto przeszedł choć trochę przez podobne stany. Dlatego, że normalnie Bóg czyni wszystko w człowieku, działa w nim łaska, a człowiek tylko oddaje się wyższej sile i wszystko dzieje się praktycznie bez wysiłku. Kiedy duszę ogarnia całkowita ciemność (czasami na lata) , obecność Boga niejako znika i człowiek zostaje z niczym, wtedy "dobry czyn' staje się przekleństwem, bo nie jest w stanie go dokonać, gdyż działanie łaski nie przejawia się [a przynajmniej w jawny sposób, bo może się przrejawiać w sposób ukryty]. Nie ma już odczuwalnego "prowadzenia z góry". Stąd te wątpliwości bohatera. Aczkolwiek ta scena, kiedy wypowiada słowa bluźnierstwa trochę dziwnie zabrzmiały, myslę, że do takiego czegoś nie dochodzi. człowiek nie ma wątpliwości wiary w Boga, tylko we własne siły, przenika go świadomość własnej niemocy, ziemskości i grzechu, a cała jego wcześniejsza odwaga brała się z tego, że Bóg w nim działał i z tym się utożsamiał. Kiedy to znika, znika tak jakby sam człowiek, jego "ja w Bogu", z którym się identyfikował.

Co do cudu, wydaje mi się, że to niemożliwe, że człowiek ogarnięty takimi wątpliwościami może cokolwiek dokonać tej natury, tzn. że Bóg poprzez niego może czegokolwiek dokonać, skoro tak jakby nie daje mu o sobie znać. Dlatego, że technicznie przy tego typu "cudach" to człowiek powinien wszystko uświadamiać (obecność Boga) i odczuwać w sobie siłę, wtedy jest jasne, że działa przez niego Bóg, a jeżeli nie ma tej świadomości, to skąd to wszystko ma miejsce? Albo cuda i pewność, albo wątpliwości krótko mówiąc. A już na pewno cuda takiego kalibru. Dlatego zakończenia nie kupuje i tego bluźnierstwa. Za to odjąłem, ale plus za tematykę, bo niewiele jest takich filmów.

Nostalgia_80

Choć być może moje słowa (ostatni akapit) odzwierciedlają moje własne wątpliwości? W pierwszej scenie mamy nieco bardziej przyziemne rzeczy, ksiadz ma wątpliwości swojego powołania jako duchowny, posługi wiernym, etc. I drugi ksiądz dodaje mu otuchy, żeby przezwycięzył te wątpliwości. Przy takich kwestiach ma to sens, niemniej przy takich sprawach "dość niecodziennych" jak wskrzeszanie z martwych wydaje mi się poprawna zgoła odmienna logika, że człowiek musi czuć wtedy prowadzenie z Góry. Z drugiej strony cała sytuacja wynikła spontanicznie więc zrobił to co czuł, że powinien zrobić, pomóc bliźniemu w potrzebie. Cud się dokonał. Puenta taka, że Bóg działa poprzez człowieka, pomimo, że niejako jawnie [dla tego człowieka] się w nim nie przejawia? Ciekawe, mimo wszystko zdaje się na własna intuicję i zdanie co do tych kwestii podtrzymuję.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones