PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=996}

Pirania II: Latający mordercy

Piranha Part Two: The Spawning
4,4 1 273
oceny
4,4 10 1 1273
Pirania II: Latający mordercy
powrót do forum filmu Pirania II: Latający mordercy

Filmy z cyklu "Pirania" nigdy do najambitniejszych nie należały, ale co by nie mówić, oryginał z 1978 r. w reżyserii Joego Dante i jego remake z 2010 roku spod ręki Alexandre Aja były całkiem przyzwoite i miały swój urok, balansując na granicy tandety. Oba filmy niestety nie miały szczęścia do sequeli, bo zarówno "Pirania 3DD" (2012) i "Pirania II: Latający Mordercy" z 1981 roku zawodzą. Oba z podobnych przyczyn - twórcy mimo braku możliwości chcieli je przedobrzyć i się przejechali. Ale skupię się dziś na produkcji spod ręki Jamesa Camerona, która była jego debiutem.

Film ten zaczyna się nawet nieźle – mamy erotyczną scenkę pod wodą, po której następuje atak piranii + tandetną, ale urokliwą sekwencję otwierającą. No cóż – można sądzić, że zapowiada się nieźle, ale im dalej w las, tym gorzej. Po prologu następuje długi przestój i do kolejnego ataku rybek trzeba nam czekać niemal pół filmu. I niestety mimo pojawiającej się dużej ilości krwi nie jest on ani ciekawie zaaranżowany ani ciekawie zrobiony. Do bólu widać gumową rybę popychaną jakimś kijem na aktorkę. Przynajmniej tak to wygląda. W sumie byłoby nawet spoko, ale scenka jest krótka, zaraz ucięta i tyle widzimy. W drugiej połowie jest tak samo – mamy ujęcie płynącej gdzieś ławicy piranii, gdzieś tam na kogoś się rzucą i od razu następuje cięcie i twórcy pokazują nam środkowy palec. Pod kątem grozy film nie ma nic do zaoferowania, a ataki ryb pokazane są krótko, rzadko i beznamiętnie.

Nie najlepsze efekty specjalne robiłyby za dodatkowy plus, jakby twórcy przedstawili wszystko z lekkim przymrużeniem oka. Na nieszczęście traktują wszystko poważnie i wychodzi to karykaturalnie. Mamy także pompowanie sztucznego zagrożenia, bo do ataków dochodzi sporadycznie, a główni bohaterowie wypowiadają się i zachowują jakby zginęły setki osób ;). Nie udaje się stworzyć także klimatu odpowiedniego. Wyspa, plaża... sama ta lokacja powinna swoje robić, ale niestety zdjęcia są brzydkie, źle skadrowane, nie udało się uchwycić fajnych widoków ani niczego, co by przykuwało naszą uwagę. Muzyka niedobrana również - niezbyt dobrze ilustruje ten tytuł. Bardziej nadawałaby się do włoskiego kryminału albo jakiejś produkcji obyczajowej, a nie do horroru. Nie jest zła, ale po prostu nie pasuje. Rozgrywają się dantejskie sceny, a leci jakiś monotonny, senny kawałek nienadający tempa ani nieubarwiający akcji.

Aktorstwo także jest mierne – jedynie młody Lance Henriksen ma fajną rólkę i to jedyna postać, która wzbudza zainteresowanie. Reszta to sztuczne tło, anonimowe twarze, które ciężko zapamiętać. Ale chociaż pojawiają się cycki ;). Przy tym gatunku i tak nudnym jego przedstawicielu to zawsze jakieś urozmaicenie do wypijanego w czasie seansu browara (albo kilku). Ogółem – typowo niskobudżetowy animal attack klasy B, który nie wykorzystuje swoich możliwości i jest nużącym obrazem, potraktowanym zbyt serio, by się dobrze na nim bawić. Scen z tytułowymi zwierzakami mało, a ich wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Moja ocena to 4/10. Film był emitowany na Stopklatce TV i czytał go Kacper Kaliszewski.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones