PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=95530}

Pejzaż we mgle

Topio stin omichli
7,5 2 107
ocen
7,5 10 1 2107
8,1 8
ocen krytyków
Pejzaż we mgle
powrót do forum filmu Pejzaż we mgle

"Dziewięć na dziesięć".

użytkownik usunięty

Trudno zebrać myśli, ale spróbuję napisać. Film ma swoją główną treść, sens, fabułę. Jest nią poszukiwanie Ojca, ale to tylko wątek przewodni. Dzieci posłużyły jako przykład do wyrażania wieloznaczności, są rekwizytem. Reżyser przekazuje dzięki temu dużo więcej rzeczy. Z ekranu przebija się smutek, tęsknota, odrzucenie, obojętność, ignorancja i wszelkie bariery między ludźmi. Metafora jest rozciągnięta, może nie jest dominująca, ale towarzyszy widzowi przez cały film. Jest mądrze przedstawiona, umiejętnie kierowana. Do tego dochodzi melancholijna, refleksyjna muzyka oraz marna pogoda, która jakże różni się od tej kojarzonej z Grecją. Podsumowując, wszystko niemal perfekcyjnie ułożone - wspaniałe kino. Polecam!

ocenił(a) film na 8

Juz wiem skąd ten kryzys w Grecji: wokół sami krrryminaliiiści.

ocenił(a) film na 3

Faktycznie trudno zebrać myśli.

użytkownik usunięty

Z ekranu przebija nuda, nuda, nuda, nuda, nuda

ocenił(a) film na 9

Nuda, co całkiem prawdopodobne wynika z twojego braku zrozumienia tematu, co nie zawsze oznacza, że sam film takim jest.

Dla ciebie owszem. Choć to najpewniej oznacza, że niezbyt ciekawe, i próżniacze wiedziesz życie.

użytkownik usunięty
efc_2

"Choć to najpewniej oznacza, że niezbyt ciekawe, i próżniacze wiedziesz życie."

Co ty o mnie wiesz, głupiutki trollu?

ocenił(a) film na 9

Wiem tyle, że film, który krytycy filmowi oceniają na 92% (rottentomatoes), ty określasz, jak wyżej.

Więc albo trollujesz, albo nie zrozumiałeś/łaś, albo wiedziesz na tyle próżniacze życie, że nie potrafisz dojrzeć tam choć krzty ciekawości.

Trolle nie odpowiadają na komentarze, tylko sami je tworzą. Także w definicji się nie zmieściłem.

użytkownik usunięty
efc_2

"Wiem tyle, że film, który krytycy filmowi oceniają na 92%"

Niezwykły argument. Wiesz bez guglania kto to Henrik Pontoppidan? A dostał nagrodę Nobla. W tym samym mniej więcej czasie, gdy NIE dostali jej ani Proust ani Joyce ani Kafka.

Zgodnie z Twoją logiką powinienem więc pewnie zachwycać się książkami Pontoppidana zamiast czytać jakiegoś Kafkę.

A "Pejzaż" jest nudny i banalny i stopniowo odchodzi w zapomnienie. Jak powieści Pontoppidana.

użytkownik usunięty
efc_2

Zaraz, zaraz... Ten film jest na Twoim profilu w kategorii "Chcę obejrzeć".

Czyli nawet filmu nie znasz, a mnie mieszasz z błotem? A sio, wstrętny trollu!

ocenił(a) film na 9

Choć z drugiej strony pisanie "Z ekranu przebija nuda, nuda, nuda, nuda, nuda" nie wieje zbytnią ambicją....

użytkownik usunięty
efc_2

Jeśli nie załapałeś/łaś to był to komentarz do zdania "Z ekranu przebija się smutek, tęsknota, odrzucenie, obojętność, ignorancja i wszelkie bariery między ludźmi. " Nie chciałem się małostkowo znęcać nad jego gramatyką, dlatego tylko takie ironiczne zdanko.

Swoją drogą, miły trollu, Ty też piszesz niegramatycznie ("dojrzeć krztę ciekawości", "pisanie nie wieje ambicją").

Miej przynajmniej ambicję pisać poprawnie po polsku.

ocenił(a) film na 9

Warto zatem następnym zdaniem dodać do czego się to odnosi.

Trollem nie jestem. Pastorem, lektorem j. angielskiego, radnym do Rady Miejskiej, autorem książki, ojcem i mężem.

No i oczywiście po polsku całkiem lubię pisać.

Pozdrawiam i kończę tę akademmicką dyskusję

użytkownik usunięty
efc_2

"Warto zatem następnym zdaniem dodać do czego się to odnosi. "

Zawsze wstępnie zakładam, że ten, kto mnie czyta, nie jest mniej inteligentny ode mnie.

"Pastorem, lektorem j. angielskiego, radnym do Rady Miejskiej, autorem książki, ojcem i mężem."

Nie pisz takich rzeczy w internecie. Tu każdy może być każdym. Nawet prezydentem wszechświata. Liczy się tylko to, co napisze i jak to zrobi. I jak potrafi obronić swoje zdanie.

ocenił(a) film na 8

Mam spory problem z tym filmem. Z jednej strony mnóstwo zalet. Przede wszystkim genialne i fascynujące sekwencje obrazów:
- początkowe opowiadanie o stworzeniu świata,
- wynurzająca się z morza ręka,
- panna młoda – koń – płaczące dziecko,
- pojawienie się trupy teatralnej,
- próba przedstawienia na plaży,
- śnieg,
- gwałt.
Mogłyby one spokojnie pełnić rolę samodzielnych miniatur.
Druga zaleta to muzyka, a właściwie motyw muzyczny, który wykorzystywany w kluczowych scenach świetnie punktuje zawarte w nich przesłanie.
Trzecia to gra aktorska, zwłaszcza w niektórych scenach:
- żołnierz z końcówki filmu,
- Alexander w scenie z koniem,
- kierowca ciężarówki w scenie gwałtu.

Z drugiej strony równie wiele wad:
- nachalna, toporna i oczywista symbolika (ręka; poszukiwanie ojca).
- nic nie wnoszący powolny rytm. Tylko jedna scena, moim zdaniem, się broni: pojawienie się grupy teatralnej. Kołyszące się cienie, rozmyte, zbliżające się powoli, jakby nie do końca obecne przypominają postaci z płócien Watteau – jakby z innego, trochę fantastycznego i sennego świata.
- zgrzyty fabularne. Kompletnie nie wierzę w motywację do podróży dzieci. W imię czego porzucają znany i bezpieczny świat? Sen o ojcu? Gdyby to były nastolatki – jak w greckim "Djam" Gatlifa – pewnie bym uwierzył. W dodatku ojciec nie jest po prostu ojcem, lecz Bogiem. Bez trudu wierzę Estragonowi i Vladimirowi z Beckettowskiego "Czekając na Godota", ale tym dzieciom? Albo motocyklista ni stąd ni zowąd cytujący początek "Elegii Duinejskich" Rilkego. Nawet teatralna przeszłość go nie broni, przeciwnie. Brzmi to tym bardziej sztucznie i teatralnie.
Bardzo poważnym zgrzytem jest przede wszystkim pierwsza scena opowiadania historii stworzenia. Buduje ona bowiem motywację, która kłóci się – moim zdaniem – z resztą filmu. Oto przez blisko minutę obserwujemy czarny ekran i słyszymy opowiadanie o stworzeniu świata. Zaczyna się oczywiście od ciemności. Potem pojawi się światłość, by po oddzieleniu od ciemności rozpocząć cały proces stworzenia. Rośliny, zwierzęta i wreszcie… I w tym momencie historia zostaje przerwana. W czerń ekranu wdziera się jasna pręga światła prześwitująca pod drzwiami. Jest nieuniknione, by skojarzyła nam się z pierwszym pojawieniem się jasności z historii stworzenia. To matka – znów dzieciom przeszkodziła w dokończeniu opowieści. Matka stoi im na drodze zakończenia procesu stwarzania własnego świata (późniejsze dialogi o tym, że może i ją kochają, lecz ona nic nie rozumie, tylko nas w tym utwierdzą). Przecież to ona w tej scenie wnosi ze sobą nie tylko światłość, ale i pierwiastek ludzki, którego brakuje w opowieści o stworzeniu. Nijak ta scena nie jest w stanie uwiarygodnić w moich oczach decyzji dzieci.
Kompletnie nie przekonuje mnie również taka łatwa i niestety niezauważalna przemiana bohaterki, która tuż po gwałcie zakochuje się w motocykliście. Co tam zakochuje! Ona idzie do jego sypialni!
Owszem film jest wysoce symboliczny i oniryczny, ale tym gorzej dla niego. Filmy Tarkowskiego również są, ale absolutnie się bronią. Film Angelopoulosa niekoniecznie. Uwielbiam drugie dno, ukryte znaczenia, wielowymiarowość i piętrowość dzieł sztuki. Problem w tym, że zanim stworzy się drugą warstwę, najpierw trzeba zadbać o tę pierwszą. O historię i fabułę. Tu mi jej ewidentnie brakuje.
No i największy zgrzyt: scena z kliszą filmową. Są na niej cztery ujęcia zamglonego krajobrazu. Widząc ją, nie miałem wątpliwości, że to klisza z filmu, który właśnie oglądam. Że film skończy się sceną zamglonego krajobrazu, z którego wyłoni się drzewo… Byłem tego pewien i już wtedy poczułem rozczarowanie. Drzewo z ostatniej sceny "Podwójnego życia Weroniki" Kieślowskiego zadaje multum pytań, drzewo Angelopoulosa zniechęca do wszystkiego. Motocyklista w scenie z kliszą pytał Alexanadra: „Widzisz coś na tej kliszy? Ja widzę drzewo”. Reżyser tym ujęciem pyta: „Widzisz coś w moim filmie? Ma drugie dno.” A ja rozczarowany odpowiadam: „Tak, tak, wiem. Dorosłość, wrażliwość, duchowość i poszukiwanie Boga. Ble, ble, ble… Widzę, po co ta łopatologia?”
W tym miejscu to już nie film, to jakaś rozprawka w obrazach.
I nie mam o czym myśleć po tym filmie. Warto było dla kilku scen, które na zawsze zapamiętam, ale które niczego w mój świat nie wnoszą. No, może poza jedną.
Scenę z ręką wynurzającą się z morza nakręciłbym zupełnie inaczej. Bardziej realistycznie. Najpierw pogrążony w myślach Orestes, potem nagły powiew wiatru (helikopter już jest, bohater jest tak zamyślony, że go nie zauważył), reakcja młodzieńca, ujęcia samoistnie wynurzającej się ręki, zwiększające się zdziwienie bohatera, zorientowanie się w sytuacji (dzięki pojawieniu się dzieci), a później już tylko szarpane wiatrem postacie.
Zostaje tylko magia poszczególnych ujęć. W natłoku bzdetów współczesnego kina (tu ani obrazów, ani przesłania), wystarczy i to.

ocenił(a) film na 8
mondehoof

Po co te szczegółowe analizy albo tym bardziej dziwne dyskusje "nie podobał Ci się film toś debil"? Czuje się ten film albo nie czuje, proste.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones