Film do bólu "amerykański". Naciągnięta historia, wymieszanie faktów, dzielny bohater pokonujący własnoręcznie dziesiątki wrogów, do tego wątki rodzinne, melodramatyczne. Dużo patosu np. cała sytuacja z flagą. Ale film nadrabia rozmachem, scenografią, kostiumami.
Cały ten opis sprowadza się do tego, że ten film ogląda się bardzo przyjemnie. Żeby tak w Polsce powstał taki film. Bitwa Warszawska miała ogromny potencjał właśnie żeby być takim polskim Patriotą. I próbowano to zrobić koncentrując się na wątku miłości Szyca i Urbańskiej, ale to zupełnie się nie udało. Amerykanie potrafią zrobić film o swojej historii, który naciąga wiele faktów, jest krytykowany za uproszczenia i przekłamania historyczne ale się dobrze ogląda.
Mi też bardzo się podoba. Ten film pokazuje jak ludzie potrafią jednoczyć się w walce o wolność i jak przełamują bariery między sobą. 7/10. Też można zrobić by polskiego "Patriotę" np na podstawie powstania styczniowego albo kościuszkowskiego.
Ja marzę o filmie o Kościuszce od wielu lat. Można by zrobić film albo o samym Kościuszce, albo o kopię Patrioty o jakimś zwykłym chłopie ze wsi, któremu zabijają dziecko i on bierze kosę i idzie na powstanie. Gdyby to dobrze zrobić byłby świetny film.
No chociażby coś takiego. Jak na razie to zainteresowała mnie "Obława"- film z elementami thriller'u nie wiem czemu ale przypomina mi "Essential Killing".
Fakty faktycznie wymieszane, a to, że główny pozytywny bohater musi na końcu zabić w pojedynku głównego negatywnego bohatera, było schematyczne do bólu, ale akurat to, że jeden człowiek zabija dziesiątki wrogów, miało w przeszłości miejsce wiele razy. Postać Benjamina Martina była wzorowana na autentycznej postaci Francisa Mariona, który był znany z niezwykłej umiejętności organizowania zasadzek i pułapek na wojska brytyjskie i z dobrej taktyki partyzanckiej, choć jest faktem, że ta postać została w filmie wyidealizowana, bo Francis Marion był okrutnym watażką, a nie idealistą. Postać płk Tavingtona jest wzorowana na autentycznej postaci Banastre Tarletona, ale prawdziwy Tarleton ani nie był tak sadystyczny, jak Tavington, ani nie zginął w wojnie o niepodległość USA, tylko zmarł wiele lat później śmiercią naturalną.