Po nudnym początku następuje ciąg (pociąg) absurdów. Dotyczy to fabuły, efektów komp. i bijatyk. Przesadyzm i efekciarstwo kłuje w oczy aż boli. Ogólnie to bzdury upiększone wodotryskami, fajerwerkami, pseudobohaterstwiem. Mamy tu też geniusza zbrodni, który ma co najmniej 500 IQ i posiada nieograniczone możliwości inwigilacji. Żenujące, głupawe zakończenie dopełnia całość tej bezsensownej, usaowskiej kiczprodukcji. Tylko aktorzy trochę ratują to "dzieło", stąd 3 a nie 1.
Niestety, masz rację. Chociaż mniej więcej wiedziałem, czego się spodziewać po tym filmoneesonie, to jednak te opary, o których piszesz, w końcu mnie dopadły. Jest to jeden z tych filmów (a jest ich coraz więcej), co do których producent liczy na głupotę większości kinomanów. I jak zwykle - nie zawodzi się. Pozdrowienia.
Taki geniusz zbrodni, wszechmocny i w ogóle, a nie wie, kto jest tym świadkiem.
Poza tym, prościej było poczekać, aż ten świadek wysiądzie na stacji i spotka się z tymi agentami, a potem strzelić z karabinka snajperskiego. I tak miał zginąć, i tak.
I zastanawia mnie, dlaczego nie strzelił (główny bohater) w łańcuch trzymający wagon aby go odczepić, tylko przeskoczył do drugiego i szarpiąc się naraził konduktora na śmierć... żenada. Przewidujący film, który moim zdaniem uratowało jeszcze to że nie było scen seksu i gołych cycków.