"Paryżanka" to pierwszy film dramatyczny Chaplina i jedyny (obok "Hrabiny z Hongkongu"), w którym genialny aktor nie zagrał głównej roli. Jego zamiarem było przekonanie krytyków do swoich umiejętności w kwestii opowiadania poważnych historii. Trudno jednak nazwać "Paryżankę" arcydziełem; od strony fabularnej jest melodramatyczna historia, jakich w kinie niemym powstawały krocie. Tym, nadaje "Paryżance" nieco bardziej uniwersalny wymiar, jednocześnie czyniąc ją dziełem bardzo chaplinowskim, są liczne szczegóły, wnoszące czynnik prawdy ludzkiej i uwiarygadniające całą tę łzawą historyjkę. W jednej ze scen bohaterka, na znak pogardy wobec pustego życia w luksusie, wyrzuca przez okno naszyjnik z pereł, ale gdy widzi że sięga po niego jakiś włóczęga, czym prędzej zbiega aby mu go odebrać. W innym miejscu jedna panna z wyższych sfer plotkuje sobie z drugą, a kamera pokazuje w zbliżeniu twarz służącej-masażystki, śledząc uważnie jej reakcję na pogawędkę. Poza tym otrzymujemy bardzo gorzki, pozbawiony zwyczajowej chaplinowskiej satyry, obraz życia w towarzystwie.
Humanistyczna mądrość, jaką Chaplin potrafił zawsze wzbogacić swoje farsy, jest też obecna w "Paryżance" i podnosi wzwyż jej naiwny melodramatyzm, ale nie jest to dramat tej miary, jakim trzydzieści lat później będą "Światła rampy".