Owszem ... film jest kolorowy i pokazują Francję z ładnej strony. I na tym niestety koniec.
Fabuła mieści się w jednym zdaniu i to co można opowiedzieć znajomym zawiera się w pierwszych 15 minutach. Potem zaczyna się tzw. niekończące się lokowanie produktu: czyli reklama telefonów, win, aparatów fotograficznych, restauracji, serów, hoteli, kościołów, muzeów i innych atrakcji turystycznych Francji. Z oczywistych względów Paryż musiał poczekać, bo obecnie w tym mieście nie da się już niczego uroczego pokazać (no chyba że komuś podoba się brud pozostawiony przez imigrantów socjalnych z Afryki) i dlatego ostatnia scena filmu jest w Paryżu w nocy - nic nie widać ...
Rys charakterów postaci żaden. Napięcie pomiędzy nimi nie istnieje! Ona elegancka, ale ewidentnie "zimna ryba" bez seksapilu. On taki francuski Kazio - żaden amant (ale może powinienem tu zostawić miejsce na opinię pań, które widziały ten gniot kinematografii). Przez cały czas prawił banały - kulminacja nastąpiła gdy powiedział jej, że ona "jest człowiekiem".
Naprawdę bałem się ... bałem się poważnie, że będę zmuszony na końcu zobaczyć scenę łóżkową w ich wykonaniu ...
Film dobry dla pasjonatów oglądania jak schnie farba na ścianie.
Dla mnie najgorszy od czasu "Opowiedz mi o deszczu".