skręcić z użyciem tylko jednego, długiego ujęcia. Kamera wprawdzie wykonuje różne jazdy, zbliżenia i oddalenia, lecz jednak chwilami pojawia się wrażenie pewnej teatralnej statyczności.
Jeśli mimo to nie postrzegamy "Pana Wołodyjowskiego" jako nudnego, sfilmowanego teatru, to zapewne dzięki scenariuszowi, który zawiera sceny krótkie z minimalna liczbą dialogów; ot, taki sfilmowany komiks (skojarzenie z komiksem zasugerowane także przez wieloobrazkową czołówkę).