Same taśmy wypadają raczej blado. Nilsen de facto mało mówi o sobie i o tym, co nim kierowało i go kształtowało, zamiast tego nurza się w jakichś abstrakcjach. Sam serial jest z kolei dość nudny. Prowadzony w powolnym, jednostajnym tempie, zawodzi na polu wykrzesania z widza zainteresowania tą, jednak dosyć ciekawą, sprawą. Spodziewałem się więcej.
O wiele lepszy jest np. netflixowy dokument o Richardzie Ramirezie - tam robotę robiły zwłaszcza autentyczne fotografie ze śledztwa, ale generalnie cały miniserial był dość mocno angażujący.
Zgadzam się,znany morderca ,jego pobudki nie były typowo seksualne, a z tego co mi wiadomo on był samotny i chciał mieć towarzysza dlatego często trzymał zwłoki bardzo długo u siebie udając ,że ten ktoś jest z nim,zawiodłam się bo mogli wykrzesać dużo więcej ,mało szczegółów