Świeżo po wyjściu z kina, muszę przyznać, że jestem nieco zawiedziona. Moim zdaniem film jednowymiarowy, który owszem ukazuje rodzinę Beksińskich, ale w nieco przerysowany sposób. Cierpi na tym przede wszystkim postać Tomasza Beksińskiego, który został przedstawiony, jako egoistyczny histeryk, a zapominając, że był również genialnym dziennikarzem muzycznym oraz tłumaczem. Zabrakło mi również mocniejszego skupienia się na skomplikowanych relacjach Zdzisława i Tomasza. Tego jak Zdzisław wychodził na dach swojego bloku, aby przez lornetkę zobaczyć, czy u Tomka pali się światło, jak ojca i syna łączyła miłość do muzyki. Wydaje mi się, że film często stawiał znaki zapytania, szczególnie dla widza niezaznajomionego z biografią Beksińskich. Nie ulega jednak wątpliwości, że Beksińscy byli rodziną w pewien sposób „nietypową”, przez fobie Zdzisława i specyficzną wrażliwość na świat Tomasza, takiej rodziny nie spotyka się w każdym polskim domu, jednak moim zdaniem reżyser skupił się za bardzo na demonach Beksińskich, zapominając o nie demonicznej stronie rodziny. Przez co film stracił w pewien sposób na wyrazistości,a widzowi trudniej było się związać emocjonalnie z bohaterami. Film miejscami bawi, wzrusza ale moim zdaniem mimo wszystko pozostawia widza,a przede wszystkim osoby zaznajomione z tematem rodziny Beksińskich z dużym niedosytem.