PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=10017555}
6,2 3 184
oceny
6,2 10 1 3184
5,4 11
ocen krytyków
O psie, który jeździł koleją
powrót do forum filmu O psie, który jeździł koleją

Propaganda PKP

ocenił(a) film na 2

Niedawno byłem na "Ultimatum", który to film prawie w całości okazał się reklamą SUVa Mercedesa. Ale przynajmniej były w nim zawarte prawdziwe informacje o tym samochodzie. No może poza możliwością przetrwania dwóch zamachów bombowych. :) Natomiast w tym dziele jest tylko i wyłącznie państwowa propaganda przedstawiająca nam jak sielankowe jest życie na polskiej kolei.

Film jest oczywiście finansowany z PISFu, ale kasę sypnęła też PKP Intercity. Dlatego jeśli się zastanawiacie czemu nie ma pieniędzy na remont większej ilości wagonów, albo lokomotyw, które zepsute zatrzymują się w szczerym polu, to tutaj macie odpowiedź. Przez to jak jest sfinansowana produkcja wg mnie wychodzi największa obrzydliwość i szkodliwość tego filmu. Państwo wydaje publiczne pieniądze na film, który opowiada historię chorej dziewczynki. Publiczna służba zdrowia oznajmia, że nie zrobi jej operacji serca bez której dziecko po prostu umrze. Ordynator mówi to biednym rodzicom bez cienia żenady i że mają w 2 miesiące zebrać milion złotych na operację w USA, a jak nie to nie jego sprawa.

I potem cała fabuła oprócz pokazywania jak pies jeździ pociągami i zdobywa popularność, skupia się właśnie na pokazywaniu, jak rodzice zakładają zbiórkę internetową i wychodzą ze skóry by zdobyć te pieniądze. Wzruszłem się na ze dwóch scenach, bo jak nie płakać gdy 11 letnia dziewczynka pyta ojca czy będzie jeszcze żyła. A on nie wie co jej odpowiedzieć. To jest tak bezczelny szantaż emocjonalny, że po tej chwili na łzy, człowieka ogarnia wściekłość. Bo w sumie większość filmu jest pokazana w takim radosnym tonie. Że zbiórki internetowe to coś normalnego i że zawsze się uda zebrać parę baniek. A państwowy NFZ odmawiający zapłaty jest spoko. To wszystko jest obrzydliwe w swoim propagandowym zakłamaniu. Największym uderzeniem w twarz była scena na końcu, gdy dyrektor stacji daje ojcu kartonowy czek na 36 tys zł, co jest kroplą w morzu potrzeb. Na dodatek robi się z tej rodziny analfabetów internetowych, mimo że dziewczynka mówi kwestię o tym jak ona zna się na sieci. Ale popularność tego psa by zebrać całą kwotę, wykorzystują dopiero na sam koniec seansu, bo tak jest w tym bardzo złym scenariuszu. I musi to zrobić modelka z Warszawy. Która jest pokazana w bardzo stereotypowy i krytyczny sposób, jako wiecznie balująca bananka.

Woronowicz i Damięcki są dobrymi aktorami i widać to na ekranie. Rola ojca jest bardzo wiarygodna i widać że p.Mateusz się stara. Tylko ta jego fryzura i śmieszny, starodawny mundur psują efekt końcowy. A Woronowiczowi skoro kazano zagrać maksymalnie i karykaturalnie przerysowanego dyrektora, to go gra. I też ma zepsuty wygląd zewnętrzny, bo go ucharakteryzowali na łysiejącego Adolfa. Cała reszta humoru jest niskich lotów. Mamy żart o poślizgnięciu się na skórce od banana. Jest żart o jedzeniu psiej karmy, albo o przebieganiu konduktorowi pomiędzy nogami przez psa. I ta scena jest puszczona nam dwa razy.

Pokazano nam zupełnie nierealną wizję małej podkrakowskiej stacji, zbudowanej w stylu secesyjnym, całkowicie analogową, z pracownikami, pociągami i w ogóle całą otoczką z XIX wieku. Nie ma tłoku na stacji, prawie nie ma kolejek. Bilety pani kasjerka "sprzedaje" w 30 sekund. Mamy bufet i bufetową rodem z PRLu. Jest tylko jeden bezdomny śpiący na stacji, ale taki jakiś czysty i nie pijany. I on dyrektorowi nie przeszkadza, ale sam pies już bardzo. Niby są smartfony i internet, jednak reportaż telewizyjny był oglądany na bardzo starym kineskopowym telewizorze. Ale to nie przeszkadza wkładać w usta dyrektora wyświechtanego tekstu o wprowadzaniu kolei w XXI wiek.

Gdybym nic nie wiedział o PKP, to może bym uwierzył w sielskie obrazki, jak stację zwiedza na wycieczce również chłopiec na wózku inwalidzkim, albo jak pracownik PKP na ruchomej rampie sprowadza staruszkę na na wózku na peron stacji. Tyle, że raptem w tym tygodniu widziałem reportaż w Faktach TVN o tym jak w Łodzi urządzono próbną ewakuację na Dworcu PKP, wyłączono windy i na ponad 40 minut na peronie został uwięziony emeryt bez nogi, właśnie na wózku inwalidzkim. A jak jego żona dzwoniła na informację, to jej facet powiedział, że Polregio im nie przekazało powiadomienia, że będą potrzebowali pomocy i rampy przy wyjściu i wejściu do pociągu. A to przecież tylko jeden z wielu takich przykładów, że nie ma ramp dla niepełnosprawnych i PKP ma takich pasażerów głęboko w nosie. Moja znajoma miała takie trudności na Dworcu Centralnym, a co dopiero mówić o sytuacji na stacjach prowincjonalnych.

Jeszcze na koniec jest zrobiona dramatyczna scena zupełnie z niczego. Dziewczynka wyszła po nocy z domu żeby szukać tego psa. I szła wzdłuż torów i krzyczała. Nagle robią cięcie i cyk leży zemdlona na torach przed nadjeżdżającym pociągiem. Tylko po to, żeby pies ją uratował. Żenada.

Podsumowując - za nasze, publiczne pieniądze zrobiono tępą propagandę w stylu Glapińskiego o tym, żeby kupić sobie psa i będziemy szczęśliwi. A jak potrzebujemy dużo pieniędzy na operację serca, to dzięki temu psu zbierzemy je w jeden dzień na zbiórce internetowej. Najgorsze jest to, że jest to robione na rympał, na zasadzie "Szkoły pójdą". Sam spotkałem przy kinowej kasie mamusię, która zabierała swoje dwie pociechy na seans. A nawet to nie była tania środa. W pierwszy weekend poszło już na to 60 tys ludzi, co niestety wróży nam dalszą produkcję podobnych kiczów.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones