Od razu zaznaczam! Zanim mniej inteligentni filmwebowicze zmieszają mnie z błotem obrzucając mnie różnym wyzwiskami dotyczącymi moich starych, niech wiedzą, że to jest tylko i wyłacznie moja opinia...
A więc do rzeczy! Film jest po prostu nudny... Nawet Tommy Lee Jones tego filmu nie ratuje... Reszta obsady jest dosyć słabo dobrana; najbardziej wkurzało mnie to, że postawili taką "lalę" na miejsce agentki specjalnej kierującej akcjami FBI i wydającej rozkazy swoim cieniutkim głosikiem [kto z was widział, czy nawet wyobrazałby sobie taką kobitkę na tym miejscu (do feministek - jestem za równouprawnieniem, ale takie sytuacje raczej nigdy się nie zdarzają)]... Fabuła - BANALNA! Przez cały środek filmu nic się nie dzieje, tylko Tommy gania za Del Toro po mieście (wcześniej trochę akcji było w kanałach...). Pierwsza walka w lesie bardzo mi się podobała, ale ta druga pozostawia sobie wiele do życzenia. Tyle ran kutych, że tylko krwi rozbryzganej na ekranie brakowało.
A więc tak - poczatek nie jest zly ale koniec to totalne nieporozumienie...