PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=804}

Nigdy nie mów nigdy

Never Say Never Again
7,0 27 161
ocen
7,0 10 1 27161
6,2 4
oceny krytyków
Nigdy nie mów nigdy
powrót do forum filmu Nigdy nie mów nigdy

{w drugim akapicie jest pewna dawka SPOILERów, ale skromna} .... Przede wszystkim powrócił najlepszy odtwórca Bonda, Sean Connery, już samo jego pojawienie się podwyższa ocenę filmu o jedną gwiazdkę. Rola superagenta jest wprawdzie schematyczna, ale tym ważniejsze są w niej drobiazgi, a tych mistrzami są najlepsi aktorzy. Do "równoczesnego" Bonda, Rogera Moore'a mam słabość jeszcze z dzieciństwa, mocno zafunkcjonował on w peerelowskiej TVP jako "Święty" i nawet przez dzieci był postrzegany jako piękny i silny mężczyzna, jakby wyjęty z komiksu, no i jeszcze z tą manierą puszczania perskiego oka - ale mimo wszystko był to aktor przeciętny (choć w filmie nieprzeciętnie zafunkcjonował).

A ten film bardzo mi się spodobał mimo posarkiwań i ocen krytyków od "6" do "7", bo miał w sobie jakiś luz, powróciła dobrze podana, umiejętnie podrasowana grą Connery'ego ta specyfika "Bondów", żartobliwość w scenach drastycznych połączona z humorystyczną barokową przesadą i angielski humor (dobre scenki ze wzburzonymi czołowymi politykami świata, z impulsywną Iron Lady Thatcher, sceny z R. Atkinsonem, czy opyerdziel Bonda przez zwierzchników za zdemolowanie sanatorium). Umiejętne przeplatanie przygodowości ze zgranymi dość wątkami sensacyjnymi (wątkami "Widma" i wysuniętego jako czarny charakter złego człowieka szkodzącego światu, pochowanego po jaskiniach, wodach). Były różności, jazda konna, stare twierdze, nowoczesne pociski, zbawienne gadżety, okręt podwodny, nadludzki siłacz w rodzaju "Buźki" zmieniający sanatorium jak Godzilla miasta, demoniczna kobieta (jak w późniejszym "Bondzie" F. Janssen - tu B.Carrera), skrzywdzona dziewczyna Bonda (miała w sobie coś bardziej ludzkiego ta Basinger, ale umalowałbym jej wargi na czerwono, bo była taka nordycko wypłowiała), luksusowe hotele z wybuchającymi łóżkami, pościgi i nadrealne wyczyny akrobatyczne (konkurencja: skoki do wody na koniu).

Na uwagę zasługuje muzyka w tle oraz czasem ta wyeksponowana jak w sali u Largo - zróżnicowana w zależności od tego, czemu towarzyszyła i co podsumowywała, a powracało piękne brzmienie elektrycznej gitary basowej, jakby grał Krzysztof Ścierański. Pomyślałem: bardzo monotonne jest przy niej muzyczne, a raczej rytmiczne tło do "Jasonów Bourne'ów" (ale może to kwestia stylów podgatunków, Bourne dzieje się w "nieprzygodowym" świecie z dominującą schematyczną techniką inwigilacji, więc stale się tam ucieka, a monotonię ucieczki ilustruje muzyka).

Szkoda, że z Mistrza od Bergmana, z von Sydowa skorzystano nienależycie.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones