Film nie miał jakiejś niesamowicie ciekawej fabuły, głównie chodziło o muzykę. Trochę szkoda, że tak mało było Marilyn na ekranie, obejrzałam go tylko dla niej, ale można zobaczyć. Polecam.
P.S. Zwłaszcza ostatnia piosenka to klasyka (zresztą jej nazwa brzmi tak samo jak tytuł filmu)