Pytany w wywiadach o swoj ulubiony film sposrod tych, w ktorych wystapil, Cary Grant najczesciej wskazywal na ten wlasnie film. Z jednej strony, trudno mi podzielac entuzjazm aktora, bo to sredni film, zbudowany na podstawie mialkiego scenariusza i slabej rezyserii, z drugiej strony - mozna ten sentyment zrozumiec. W zadnym innym swoim filmie Cary Grant nie gral postaci przypominajacej tak bardzo... Carego Granta, albo scislej mowiac - Archibalda Leacha (jego prawdziwe nazwisko). Trudno uwierzyc, ze Grant w rzeczywistosci byl Anglikiem (nie Amerykaninem), pochodzacym ze srednio zamoznej rodziny. Sentymnet aktora do filmu mogl zapewne wynikac z podobienstw miedzy zyciem filmowego bohatera a jego wlasnym, spedzonym w Anglii. I tworzy Grant w tym filmie - rzeczywiscie - jedna ze swoich najlepszych rol. W drugim planie Ethel Barrymore (nagrodzona za swa role Oscarem) w zapadajacej w pamieci kreacji (popis aktorski w finale filmu).
Ten nieco sztampowy i na pewno za dlugi film ratuja dobre kreacje aktorskie Granta i Barrymore. Nic wiecej. 4/10
Swietna recenzja, nic dodac nic jac, zwlaszcza ze po seansie mialem identyczne odczucia - fatalny senariusz oraz rezyseria, natomiast ciekawie bylo zobaczyc Caryego w zupelnie innej odslonie, niestety calosc bardzo mizerna.