W Bollywood zawsze najbardziej ceniłem sobie jego odmienność, nietypowość w porównaniu do filmów Zachodu. "Nazywam się Khan" jest zdecydowanie najbardziej amerykańskim z hinduskich filmów co dla mnie stanowi wadę, ale dla kogoś innego może być zaletą. Na pierwszy rzut oka film przypomina "Forrest Gumpa" i "Paryż, Teksas", ale to tylko wierzchnia warstwa. Nie będę się rozpisywał o zaletach samej historii, a jedynie wspomnę o politycznym wydźwięku jaki za sobą niesie. Nie każdy muzułmanin to terrorysta, to człowiek jak każdy inny i właśnie to chce powiedzieć Khan.