Aż trudno uwierzyć jak poznikał ten klimat małych miasteczek, jak wakacyjna miłość stała się wykalkulowanym romansem, jak wakacje zastępują nudne urlopy w gronie podtatusiałych znajomych. Wysychają nawet te rzeki, których nie było...
Dziękuję. W sumie już o nim zapomniałem. Ale film pamiętam. Chociaż obiektywnie nie jest wybitny, to jeden z moich ulubionych.
No i właśnie o to chodzi, że film nie musi być wybitny, jeśli ma to COŚ, jak "Nad rzeką..." - wtedy po prostu wystarczy, że jest. Jak to wino patykiem pisane - trunek przecież obiektywnie podły, ale jaki miał "wtedy" smak!... :)
Poza tym wszystko się zgadza - klimat pewnych miejsc, odczuwalny jeszcze przez całe lata 90-te, niestety dokonał żywota.
Klimat klimatem, ale durne dialogi, amatorskość gry aktorskiej oraz nieudolność reżyserska robią swoje. Widocznie, nie dla każdego.
O ile z nierówną grą (nie u wszystkich) bym się zgodził, to już określenia "nieudolność reżyserska" i "durne dialogi"(???) są wyłącznie z obszaru fantasmagorii.
Jeśli w kinie miałoby być, jak w życiu - to masz rację, ale ja wymagam od kina czegoś innego, czego u Barańskiego nie znajduję.
Każdy ma swoje gusta. Dla mnie to mistrz filmowania polskiej prowincji ze szczyptą tzw. realizmu magicznego.
Tylko polskie kino z tamtych lat charakteryzowało się tym, że pokazywało zwykłą, czasem kolorową a zazwyczaj szarą rzeczywistość. Takie były wówczas trendy więc Barański nie jest tutaj wyjątkiem.
kurcze nie przesadzaj, że poznikał. Polska nie ewoluuje tak szybko. Małe miejscowości często są takie same jak 40 lat temu, to szokujące ale nie trzeba daleko szukać. Klimat jest taki sam, może tylko trochę za dużo siedzenia z telefonem w łapie.
Dla mnie jednak poznikał. Inne sklepy. Inne chodniki. Wszystko stało się czyste i uporządkowane. Nawet trudno namierzyć jakieś krzaki w centrach miasteczek, żeby wypić prytkę. Co więcej, nie ma już prytek i nie ma z kim pić :-) . Ale to oczywiście subiektywne zdanie. Może gdzieś jednak są, gdzieś nad rzekami których nie ma....